Jest jednym z najlepszych strzelców w historii NBA. Wielu powie, że najlepszym. Jednak i jemu zdarzają się takie noce, choć jeszcze niedawno byliśmy przekonani, że to praktycznie niemożliwe. Pomimo tego, że Golden State Warriors wygrali z Portland Trail Blazers, Stephen Curry świętować nie może, bowiem skończył zawody z 0/8 za trzy punkty. To oznacza, że końca dobiegła jego seria z przynajmniej jednym trafionym rzutem z dystansu. Zatrzymałą się na 268 meczach i jest rzecz jasna najdłuższą w historii NBA. 

‍

Zobacz także: Problemy zdrowotne Beala

‍

Curry w całym meczu zanotował najsłabsze w tym sezonie 7 punktów (2/12 z gry) oraz 8 asyst. Mimo to znalazł inne sposoby, by pomóc swojej drużynie, ponieważ skończył mecz z +14 w rubryce +/-. Lepiej w ostatnim czasie zaczyna wyglądać Klay Thompson, którego 5/10 za trzy i 11/16 z gry dało mu 28 punktów. Z ławki natomiast 25 oczek i 7 zbiórek dołożył Andrew Wiggins, który jakiś czas temu stracił miejsce w pierwszej piątce na rzecz Brandina Podziemskiego. To miał być dla niego sygnał ze strony niezadowolonego sztabu szkoleniowego. 

‍

Koniec serii Curry’ego oznacza, że obecnie najdłuższa należy do Damiana Lillarda z Milwaukee Bucks. Dame trafił trójkę w 102 kolejnych meczach i kto wie… może rekordowi Stepha zagrozić. Kiedy miał miejsce poprzedni mecz, w którym Steph nie trafił z dystansu? 8 listopada 2018 roku, gdy był 0/4 za trzy w przegranym starciu z Milwaukee Bucks… 5 lat temu. W tym sezonie lider Golden State Warriors rozegrał 23 mecze i notował średnio 29 punktów, 4,9 zbiórki, 4,2 asysty trafiając 46,9% z gry oraz 42,3% za trzy. 

‍