Golden State Warriors mierzyli się poprzedniej nocy z Milwaukee Bucks na wyjeździe. Nie mieli z gospodarzami większych szans, ale Draymond Green do swojego dorobku dorzucił… jednego wyrzuconego kibica.
W całym meczu sędziowie rozdali siedem przewinień technicznych. Aż pięć powędrowało na konto graczy Golden State Warriors, którzy nie byli zachwyceni z pracy sędziów. Poza tym rywal był od nich lepszy, co również wpływało na ich nie najlepszy nastrój. Jednak poza sprawami dotyczącymi stricte koszykówki, miało miejsce jeszcze jedno wydarzenie. W połowie trzeciej kwarty Draymond Green wdał się w pyskówkę z kibicem siedzącym tuż przy parkiecie.
Zdaniem zawodnika widz groził jego rodzinie, a wśród obelg miały znaleźć się życzenia śmierci. Podczas jednej z kolejnych przerw Green podszedł do sędziów i powiedział o całej sprawie. Sędziowie, na wniosek zawodnika Warriors, poprosili jednego z szefów ochrony, by wyprowadził kibica z areny. Zatem Green dopisał do swojego dorobku dodatkowe “osiągnięcie”. Nie wiemy, o czym zawodnik dyskutował z kibicem, ale Bucks z pewnością całą sytuację przeanalizują, by ewentualnie podjąć w sprawie kibica dodatkowe kroki.
– Mówił coś w sposób, w który uznałem za zagrożenie dla mnie. Niewiele brakowało, żebym nie wytrzymał i rzucił się na niego. Powstrzymałem się i powiedziałem sędziom. A gdy to zrobiłem, oni stwierdzili, że musi opuścić halę i tak się stało – powiedział Green w pomeczowej rozmowie z mediami.
To nie pierwsza taka sytuacja w karierze Draymonda Greena. Doskonale wiemy, że zawodnik Golden State Warriors ma krótki lont. Tym razem jednak był w stanie się zatrzymać, nie przekroczyć granicy, która mogłaby go wpędzić w kłopoty. Nie da się jednak ukryć, że w ostatnim czasie kibice z pierwszych rzędów pozwalają sobie na zbyt dużo względem zawodników. Niektórzy są odporni i nie reagują, inni z kolei wchodzą w dyskusje, co rodzi sporo kontrowersji i często oznacza kary finansowe.
