To był bardzo zły dzień w biurze dla Chrisa Fincha i jego zawodników. Tuż przed meczem turnieju play-in z Los Angeles Lakers, Minnesota Timberwolves mogła stracić dwóch bardzo ważnych zawodników i to kompletnie bez sensu.
Minnesota Timberwolves pokonała New Orleans Pelicans 113:108 i wskoczyła na 8. miejsce w Zachodniej Konferencji, co pozwala im myśleć o awansie do play-offów już w starciu z Los Angeles Lakers. Problem polega na tym, że Wolves sami przysporzyli sobie kłopotów. Jaden McDaniels pod koniec pierwszej kwarty uderzył ręką w ścianę, co było reakcją na drugi faul. Młody gracz wyraźnie dał się ponieść złości i zapłaci za to bardzo słoną cenę. Okazało się bowiem, że McDaniels złamał rękę i jeśli T-Wolves awansują do play-offów zawodnik już swojej drużynie w tym sezonie nie pomoże.
To był dopiero pierwszy cios, jaki Wolves zadali sobie sami. Pod koniec pierwszej połowy na ławce doszło do przepychanki słownej pomiędzy Kylem Andersonem i Rudym Gobertem. W pewnym momencie Francuzowi nie spodobało się, co powiedział jego kolega z drużyny i wystosował w jego kierunku cios, który zatrzymał się na klatce piersiowej Andersona. Panowie kontynuowali wymianę zdań jeszcze w przerwie meczu, ale nie doszło do bezpośredniego starcia i po wszystkim Gobert przeprosił za całe zamieszanie, a Anderson bagatelizował jego znaczenie.
Wolves postanowili go jednak odesłać do domu i nie mają pewności, czy Gobert zagra w meczu play-in przeciwko Lakers. W ten sposób osłabili swoje szanse, ale nie mogą takiego zachowania puścić płazem, więc zastanawiają się nad wymierzeniem Gobertowi kary w postaci zawieszenia. Ani Gobert, ani Anderson nie chcą tego rozpamiętywać, ale w międzyczasie padło kilka mocnych słów, które mogą jeszcze długo budować napięcie w szatni zespołu z Minneapolis. To był doprawdy dziwny wieczór dla Wolves. Mimo to wygrali bardzo ważny mecz.
