Doskonale wiemy, że stać go na wielkie występy, choć w tym sezonie przeplata lepsze mecze z gorszymi. Poprzedniej nocy był jednak spektakularny i po raz kolejny zapisał kartę w historii NBA.
Golden State Warriors odkuli się po porażce z Los Angeles Lakers i pokonali na własnym parkiecie Houston Rockets po fantastycznym występie Klaya Thompsona. Zespół z Bay Area cały czas gra bez kontuzjowanego Stephena Curry’ego. Ten wkrótce przejdzie kolejne testy kolana i te pomogą określić, kiedy sztab medyczny GSW będzie mógł planować jego powrót do gry. Na razie znacznie więcej obowiązków spoczęło na barkach Jordana Poole’a oraz Klaya Thompsona. Panowie mają bardzo trudne zadanie.
Zobacz także: Wielki mecz Kings - Clippers
Poprzedniej nocy Thompson trafił w swoje optymalne flow i jego grę oglądało się z największą przyjemnością. Ostatecznie lider GSW trafił dwanaście trójek i nikt w historii ligi nie ma tylu meczów z +12 trafionymi rzutami za trzy co Klay (trzy). Stephen Curry przyglądał się jego koncertowi z linii bocznej i czerpał z tego dużo frajdy. Co ciekawe - Klay w przytoczonej kategorii statystycznej wyprzedził właśnie Stepha. Nikt poza tą dwójką nie ma więcej niż jednego meczu z +12 trafieniami z dystansu (Kobe Bryant, Zach LaVine, Donyell Marshall). To kolejny dowód na to, że Splash Brothers to najlepszy strzelecki duet w historii NBA.
Gdyby tego było mało - Thompson jest jedynym graczem, który dwukrotnie dobił do +12 trójek w tym samym sezonie. Thompson skończył mecz przeciwko Houston Rockets z dorobkiem 42 punktów i skutecznością 12/17 z gry. Nie oddał ani jednego rzutu za dwa punkty. W kolejnym meczu Dubs zmierzą się z Minnesotą Timberwolves, zatem rywalem, który postawi poprzeczkę znacznie wyżej. Niewykluczone więc, że Klay będzie potrzebował więcej wsparcia swoich kolegów. Warriors z bilansem 30-30 zajmują 9. miejsce w tabeli Zachodu.
