Ten sezon nie do końca układa się tak, jakby sobie tego LeBron James życzył, także pod kątem jego indywidualnych występów. Lider Los Angeles Lakers miał dotąd spore problemy ze skutecznością za trzy.
Poprzedniej nocy Los Angeles Lakers po raz drugi pokonali San Antonio Spurs. Był to jednak zupełnie inny mecz w porównaniu z pierwszym. Zespoły nie zwracały szczególnej uwagi na defensywę i zakończyły granie wynikiem 143:138. Nie było do końca pewne, czy LBJ wyjdzie tej nocy na parkiet. Dopiero co wrócił do gry po uporaniu sie z kontuzją przywodziciela, więc Lakers mogli podjąć decyzję o odsunięciu Jamesa, by nie przeciążać jego organizmu. Ostatecznie jednak zawodnik wyszedł i rozegrał fantastyczne zawody.
Zobacz także: Suns czekali na taki mecz 15 lat
W 35 minut James zanotował 39 punktów (11/21 FG, 7/12 3PT, 10/10 FT), 11 zbiórek, 3 asysty, przechwyt oraz blok. Jest najstarszym graczem w historii NBA, który zanotował linijkę z 35+ punktów, 10+ zbiórek i 7+ trafionych trójek. Co jednak jest w tej sprawie jeszcze ciekawsze, to fakt, że LBJ jest także najmłodszym graczem w historii ligi, który zanotował podobną linijkę. Ciągle jednak średnia skuteczność za trzy LBJ-a jest daleka od standardów, jakie sam dla siebie ustalił. W tym sezonie wykorzystuje zaledwie 28,7% rzutów z dystansu. To coś, nad czym zawodnik skrupulatnie pracuje i niewykluczone, że występ przeciwko Spurs będzie momentem zwrotnym.
- Potrafię wyjść z takiego dołka, bo się przykładam do swojej pracy - mówił po meczu James. - Już wcześniej mówiłem o to, że się nie martwię gorszą skutecznością, bo wiem, jak wiele energii w to wkładam - dodał.
Lakers wygrali cztery z ostatnich pięciu meczów. Z bilansem 7-11 są na 13. miejscu w tabeli zachodu, ale różnice są tak małe, że kolejna podoba seria wygranych może ich wynieść do strefy turnieju play-in, co na ten moment jest dla zespołu Darvina Hama planem minimum. Przed nimi trudne mecze z Indianą Pacers, Portland Trail Blazers oraz Milwaukee Bucks.
