Damian Lillard trafił do NBA w drafcie 2012 roku. Portland Trail Blazers wybrali zawodnika z 6. numerem i ten już w pierwszym sezonie mocno zaznaczył swoją obecność. Stał się liderem składu, który walczył z czołówką zachodniej konferencji, ale w play-offach zawsze znalazł się ktoś mocniejszy. Minione lata Blazers spędzili na nieskutecznym obudowaniu Dame’a zawodnikami gotowymi zrobić różnicę. Ten mówił o chęci rozegrania całej kariery w Oregonie, ale pokłady jego cierpliwości zaczęły się wyczerpywać. 

‍

W ostatnich tygodniach wiele mówiło się o chęci przenosin Lillarda do Miami lub do Brooklynu, o których zawodnik zresztą powiedział w jednym z podcastów. Zatem Dame stara się wywrzeć na Blazers presję, co jest ewidentne. Według ostatnich informacji, Blazers i agent Dame'a - Aaron Goodwin poprosili włodarzy drużyny o spotkanie, które ma wyjaśnić kilka kluczowych kwestii dotyczących przyszłości zespołu. Czy istnieje szansa, że właśnie na tym spotkaniu Lillard poprosi Blazers o transfer. Istnieje takie prawdopodobieństwo. 

‍

Wiele zależy od tego, co Blazers zawodnikowi powiedzą. Rzekomo Dame’owi nie spodobało się to, że zespół wykorzystał trzeci pick w tegorocznym drafcie, zamiast próbować nim handlować za weteranów. Lillard wcześniej miał przekazać drużynie, że nie kręci go wizja przebudowy i gra u boku mniej doświadczonych zawodników. Pogłoski łączące go z Heat nabierają na sile. Tam połączyłby siły z Jimmym Butlerem i Bamem Adebayo. Nie wiadomo jednak, co ekipa z Miami musiała by wysłać w zamian, by spełnić oczekiwania Blazers. 

‍