Już od paru tygodni mówiło się o tym, że James Harden zaakceptował niższy kontrakt, by zostawić w salary-cap Philadelphii 76ers miejsce dla graczy, którzy mają stanowić uzupełnienie składu. Zawodnik w rozmowie z Yahoo Sports bardzo wyraźnie podkreślił, że na tym etapie kariery liczy się dla niego wyłącznie walka o mistrzostwo. Sixers więc mieli “podpisać kogo potrzebują, a Harden zbierze resztki”. Nie do końca jednak działa to w ten sposób. Daryl Morey za bardzo swojego pupila szanuje, by dać mu “resztki”. 

‍

Zobacz także: “God Mode” Curry’ego?

‍

Według informacji przedstawionej przez Adriana Wojnarowskiego, James Harden uzgodnił z Sixers warunki 2-letniego kontraktu za 68,6 miliona dolarów. Drugi rok kontraktu jest opcją zawodnika. Mówimy zatem o kwocie 33 milionów dolarów za pierwszy sezon i niespełna 36 milionów za kolejny. Wcześniej Harden zrezygnował z opcji za 47 milionów, więc widzimy, że jego finansowe poświęcenie nie było jedynie czczym gadaniem. Umowa jednak pozwala Jamesowi wrócić na rynek za rok i negocjować nową umowę. 

‍

Zawodnik rzekomo czuje potrzebę potwierdzenia swojej wartości i to również był czynnik, który wpłynął na to, że zaakceptował niższy kontrakt. Warto podkreślić, że nowa umowa pozwala Hardenowi zawetować każdy możliwy transfer, w jaki zespół z Philly mógłby go uwikłać. Morey w zasadzie już wykorzystał szczodrość Hardena, bo ściągnął do zespołu P.J.-a Tuckera, podpisał Danuela House’a i transferował za De’Anthony’ego Meltona z Memphis Grizzlies. W tym momencie Sixers są 3 miliony pod progiem podatku od luksusu.