Zawodnik Phoenix Suns w opinii wielu rywali ma bardzo krótki lont. Przekonaliśmy się o tym ponownie w meczu pomiędzy ekipami z Arizony i Oklahomy, gdy Grayson Allen powalił na parkiet Cheta Holmgrena.
Obrońca Phoenix Suns Grayson Allen został wyrzucony z meczu ćwierćfinałowego NBA Cup przeciwko Oklahoma City po tym, jak popchnął Cheta Holmgrena i powalił go na parkiet. Do sytuacji doszło przy prowadzeniu Thunder 94:58, na nieco ponad pięć minut przed końcem trzeciej kwarty. Allen i Holmgren zderzyli się, gdy wysoki Thunder najwyraźniej próbował stawiać zasłonę. Allen wyciągnął obie ręce i odepchnął rywala, który stracił równowagę i upadł.
Po faulu obie drużyny zebrały się wokół miejsca zdarzenia, tworząc małą przepychankę. Po analizie wideo sędziowie uznali przewinienie Allena faul niesportowy drugiego sotpnia, co wywołało głośną reakcję widowni. Allen nie zgadzał się z decyzją o wyrzuceniu. Chwilę wcześniej sam został przewrócony przez Holmgrena podczas walki o pozycję przy zbiórce.
- Miałem poczucie, że to był normalny, mocny faul, zgodny z fizycznością tego meczu i tym, co działo się po obu stronach parkietu — powiedział Allen, który zdobył 10 punktów przy skuteczności 3/9 z gry. — Było sporo zderzeń na zasłonach, mocnych kontaktów przy boksowaniu.
Gdy zawodnicy zostali rozdzieleni i Thunder wracali na ławkę, Jalen Williams zaczął podkręcać atmosferę na trybunach. Odniósł się też do incydentu, mówiąc, że podobne zagrania Allena to coś, co "robi przez całą karierę". Od tamtego momentu Thunder wygrali resztę spotkania 44:31, w tym czwartą kwartę 28:17. To była największą porażkę w historii Suns.
- To tylko dodało meczu energii — stwierdził Williams. — Kibice bardziej się wkręcili, a wtedy naturalnie grasz mocniej. Szczerze mówiąc, to nam wyszło na dobre. Zaczęliśmy grać tak, jak zwykle — z większą intensywnością.