Tradycją stały się coroczne letnie raporty o tym, że u Bena Simmonsa generalnie wszystko w porządku i zawodnik ma przystąpić do sezonu z zamiarem gry bez jakichkolwiek ograniczeń. Co to oznacza dla Brooklyn Nets?
W Nowym Jorku liczą na to, że Ben Simmons będzie stanowił konkretne wzmocnienie i stworzy konkurencję dla Spencera Dinwiddiego. Zawodnik po transferze do Brooklyn Nets nie był w stanie pomóc swojej ekipie przez problemy z plecami. Rehabilitacja się przeciągała i de facto gra Simmonsa w koszulce dla drużyny z Nowego Jorku stanęła pod znakiem zapytania. Ostatnie informacje sugerują, że zawodnik zakończył ostatni etap rehabilitacji i skupia się już wyłącznie na tym, by optymalnie przygotować się do kolejnego sezonu NBA.
Zobacz także: Embiid w kadrze USA?
Simmons odpuścił grę dla reprezentacji Australii, co było do przewidzenia. Zawodnik zdaje sobie sprawę, że w gruncie rzeczy musi ratować swoją karierę, bowiem obecnie jego wartość jest na bardzo niskim poziomie. W Nets utrzymują jednak, że bardzo chętnie skorzystają z jego wsparcia. Za kolejne rozgrywki Simmons otrzyma niecałe 38 milionów dolarów. To potężne pieniądze dla zawodnika, który nie gwarantuje na parkiecie jakości odpowiadającej tej kwocie. W kolejnym sezonie ma walczyć o miejsce w pierwszej piątce.
Simmons wchodził do NBA jako niezwykle utalentowany play-maker. Miał stale rozwijać swoje umiejętności strzeleckie, ale pomimo wielu prób - nigdy nie był w stanie poradzić sobie ze swoimi niedoskonałościami. Nadal uchodzi za świetnego rozgrywającego i dobrego defensora, ale rywale wiedząc o braku rzutu w jego grze, bardzo często zachęcają go do tego, by próbował. To spowodowało, że Simmons stracił całą pewność siebie i w poprzednich latach miał ogromne problemy z tym, by funkcjonować na profesjonalnym poziomie.
