To był mecz do jednego kosza, ale za to JAKI to był mecz. Obrona San Antonio Spurs nie miała pojęcia, jak zatrzymać rozpędzonych Golden State Warriors, którzy byli wyraźnie podrażnieni ostatnią porażką i chcieli się szybko odkuć.
SPURS - WARRIORS 113:144
Drużyny grały przy 68 323 tysięcznej publiczności, co jest nowym rekordem NBA! Spotkanie odbywało się bowiem w Alamodome, potężnym obiekcie sportowym w San Antonio. Spurs liczyli na to, że uda im się tego kolosa wyprzedać i swoje ambicje spełnili. Wszystko z okazji obchodów 50-lecia klubu. Mecz miał wyjątkową aurę, ale jego przebieg był już relatywnie jednokierunkowy. Jeremy Sochan zaprezentował nową fryzurę, lecz ta nie zapewniła mu dodatkowych mocy. Skończył z dorobkiem 4 punktów (2/9 FG, 0/1 3PT, 0/2 FT) oraz 8 zbiórek, więc nie będzie szczególnie długo tego spotkania rozpamiętywał.
Na pewnym etapie spotkania Warriors prowadzili już różnicą 39 punktów. Z każdą kolejną kwartą Golden State Warriors konsekwentnie powiększali swoją przewagę. Kibice Spurs nie byli jednak szczególnie zmartwieni. Chłonęli fantastyczną atmosferę i na kilka minut przed końcem spotkania, gdy prowadzenie GSW urosło do 30 oczek, przez pięć minut robili falę, co było dość spektakularnym widokiem. Stephen Curry i Klay Thompson zeszli z parkietu na około trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty i już do gry nie wrócili.
W obozie Warriors było ośmiu graczy, którzy skończyli mecz z dwucyfrowym dorobkiem. Jordan Poole zanotował za ławki 25 punktów (8/16 FG, 2/6 3PT), 3 zbiórki, 6 asyst i przechwyt. Kolejne 22 oczka (7/17 FG, 4/12 3PT), 7 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty Donte DiVincenzo. W całym meczu GSW trafiali na 55% skuteczności z gry i rozdali 33 asysty. W obozie Spurs wyróżniali się Tre Jones z 21 punktami (7/11 FG, 2/2 3PT) i 5 asystami oraz Keldon Johnson z 17 oczkami (5/11 FG), 2 zbiórkami.