Poprzedni sezon w wykonaniu Minnesoty Timberwolves był prawdziwym przełomem. Po raz drugi od 2004 roku zespół awansował bowiem do fazy Play-Off, w której napsuł sporo krwi Memphis Grizzlies.
Fakt, że jedynie napsuł, a nie wyeliminował Ja Moranta i spółkę, bardzo boli Anthonego Edwardsa, który uważa, że przegrana z Grizzlies była straconą szansą na coś więcej. Ba, skrzydłowy uważa, że byli w stanie powalczyć nawet o najwyższe cele.
- Czuję, że po prostu oddaliśmy im zwycięstwo w tej serii. Tak jakby byli dzieckiem, które chce cukierka, a my się z nimi droczyliśmy. Tyle, że cukierek ostatecznie wylądował w ich rękach. Mogliśmy wygrać każdy mecz i tak naprawdę nie wiem, czemu tak się nie stało – przyznał Edwards.
Po trzech meczach rywalizacji Wolves prowadzili 2-1 i wiele wskazywało na to, że będą w stanie sprawić nie spodziankę. Na własnym parkiecie potrafili jednak zmarnować 25-punktową przewagę w ostatniej kwarcie, przez co finalnie drużyna z Minnesoty nie była w stanie sprawić niespodzianki.
Przed Timberwolves teraz spora szansa na to, by namieszać na Zachodzie. Po tym, jak Rudy Gobert dołączył do zespołu, ekipa z Minnesoty może grać na dwie wieże – z Karlem-Anthonym Townsem na pozycji silnego skrzydłowego. Koszykarz potrafi zagrozić rzutem i co najważniejsze – na tej pozycji powinien totalnie dominować swoich rywali.