Ben Simmons zdaje sobie sprawę z tego, że w najbliższych tygodniach jego dyspozycja może pozostawiać wiele od życzenia. W końcu wrócił na parkiety NBA po ponad rocznej przerwie.
- Potrzebuję czasu. Miałem operację pleców i w niektórych momentach organizm podpowiada mi, żeby czegoś po prostu nie robić. Czuję blokadę. Ale to się da wyeliminować i jedyne, czego potrzebuję, to czas – przyznaje Australijczyk.
Simmons wrócił do gry w środę – wybiegł na parkiet po raz pierwszy od Play-Offów w 2021 roku, kiedy to w siódmym meczu rywalizacji Sixers ulegli Atlancie Hawks. Jednym z winowajców tej przegranej był właśnie Ben, który bał się brać na siebie grę i oddawał piłkę kolegom. A Joel Embiid to za mało, by wygrać serię w PO.
Trzykrotny uczestnik Meczu Gwiazd wyglądał w swoim oficjalnym debiucie w barwach Nets niezbyt dobrze. Już w ciągu 23 minut wyłapał sześć fauli i zakończył swój udział w meczu z 4 punktami, 5 asystami. W swoim ostatnim meczu przedsezonowym Ben już w 13 minut przekroczył limit fauli, co może bardzo niepokoić – przecież zawsze uchodził za topowego obrońcę w lidze. Co ciekawe – w barwach Sixers w ciągu czterech sezonów wyleciał za faule zaledwie sześć razy. Nigdy w Play-Offach.