Słusznie uchodzi za legendę New York Knicks. W swoich czasach był prawdziwym specjalistą od zdobywania punktów. Teraz postanowił podzielić się sposobem, w jaki udawało mu się notować spektakularne liczby.
Bernard King jest bardzo wysoko na liście najlepszych koszykarzy w historii NBA, którzy nigdy nie zdobyli mistrzostwa. W trakcie swojej kariery reprezentował takie drużyny jak New Jersey Nets, Utah Jazz, Golden State Warriors, New York Knicks, gdzie wyrósł na legendę, a także Washington Bullets. Był czterokrotnie wybierany All-Starem. Karierę zakończył w 1993 roku. Na parkietach NBA rozegrał 874 mecze i średnio notował 22,5 punktu, 3,3 asysty i 5,8 zbiórki trafiając 51,8% z gry.
Zobacz także: LeBron wytyka NBA błędy
Zdobywanie punktów przychodziło mu z ogromną łatwością. Defensywie bardzo trudno było znaleźć przeciwko niemu skuteczne rozwiązanie. Nawet, gdy wystawiłeś na Kinga swojego najlepszego obrońcę, to nie mogłeś liczyć na to, że znacząco ograniczysz jego produktywność. W topowym momencie swojej przygody z koszykówką to on sprzedawał bilety do Madison Square Garden. Teraz w bardzo interesujący sposób opowiedział o swoim podejściu do zdobywania punktów.
- Miałem swój system i bardzo analityczne podejście do gry - mówi. - Wypracowałem dziewięć miejsc po lewej stronie parkietu, dziewięć miejsc po prawej stronie parkietu i cztery miejsca w środkowej strefie. Łącznie dysponowałem 22 miejscami, z których rzucałem. Kiedy patrzę na parkiet, nie widzę narysowanych tam linii tylko schemat - dodał.
To bardzo interesujące podejście, które może strzelcowi znacząco ułatwić poruszanie się po parkiecie i szukanie “swoich miejsc”. Można odnieść wrażenie, że w podobny sposób funkcjonuje m.in. DeMar DeRozan, jeden z obecnie najlepszych graczy w NBA operujących głównie na półdystansie.