Cavaliers zepsuli wielki mecz Lillarda

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
AP Photo

Damian Lillard dwoi się i troi, by wprowadzić Portland Trail Blazers do Play-Offów. Minionej nocy rozegrał fantastyczne zawody, ale Cleveland Cavaliers zdecydowanie nie są w tym sezonie chłopcem do bicia. 

Lillard spędził na parkiecie ponad 40 minut, w trakcie których postawił na rzucanie, a nie dzielenie się piłką. Spory udział w rozgrywaniu akcji miał Anfernee Simons czy Jusuf Narkić, którzy rozdali łącznie 9 asyst. Lillard skupił się na egzekucji i była to dobra decyzja. Mecz zakończył z 50 punktami na rewelacyjnej skuteczności - 16/28 z gry. Warto odnotować, że w tym czasie zanotował tylko jedną stratę. 


- To był jeden z tych przegranych meczów, w których zasługiwaliśmy na zwycięstwo - przyznał po spotkaniu Lillard.


Trudno się dziwić jego frustracji. Rozgrywający ma bowiem za sobą 15. mecz w karierze, kiedy przekraczał granicę 50 zdobytych „oczek”. Znalazł się tym samym w gronie Jamesa Hardena i Stephena Curry’ego, którzy jako jedyni w ostatnich 10 sezonach dokonywali tej sztuki. 


Cavaliers triumfowali 119:113 - głównie za sprawą świetnie dysponowanego tercetu Garland - Mitchell - Allen. Ta trójka zdobyła 70 punktów i w końcu solidne zawody rozegrał też Evan Mobley, który oprócz 17 punktów, miał też 8 zbiórek (z czego 5 w ofensywie). Tak grającego silnego skrzydłowego Cavs potrzebują, by móc faktycznie namieszać w obecnych rozgrywkach. 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes