Boston Celtics dominują rywalizację z Brooklyn Nets. Drużyna Ime Udoki wygrała właśnie trzeci mecz i jest niezwykle blisko szybkiej wygranej w pierwszej rundzie. Nets mają spory problem, bowiem bardzo słabe zawody rozgrywa Kevin Durant.
Celtics po lepszym sezonie zasadniczym byli faworytem serii z Brooklyn Nets. Po pierwszym meczu wygranym przez drużynę z Bostonu 115:114, kibice wierzyli, że ta seria może potrwać siedem meczów. To wydaje się jednak mało prawdopodobne. W drugim spotkaniu drużyna Steve’a Nasha uległa 107:114, a minionej nocy 103:109. Po raz kolejny zaginiony w akcji był Kevin Durant, który rozgrywa najsłabsze Play-Offy w karierze.
Już w pierwszym meczu Jayson Tatum pokazał cały swój kunszt defensywny. O ile Durant zanotował solidne 23 punkty, to skrzydłowy Celtics ograniczył swojego rywala do zaledwie 37,5% rzutów z gry. Gdy wydawało się, że KD nie zagra już na tak słabej skuteczności - przyszedł mecz numer dwa. W nim Kevin zdobył o cztery „oczka” więcej, ale trafił zaledwie 23,5% rzutów z gry - pudłując wszystkie 10 prób w drugiej połowie.
Minionej nocy Nets wrócili na Brooklyn, ale nadal nie byli w stanie wygrać pierwszego meczu w serii. Kevin Durant zapisał 16 punktów oraz 8 asyst i zagrał na solidnej skuteczności - 54,5% rzutów z gry. Od koszykarza tego pokroju wymaga się jednak zdecydowanie więcej, niż zaledwie 16 „oczek” w 46 minut. Być może sporo zmieni się od czwartego spotkania, gdzie od samego początku Nets będą mieli „nóż na gardle”. Właśnie w tym spotkaniu na parkiet ma wrócić Ben Simmons, który może odegrać kluczową rolę w tym, by rywalizacja trwała jeszcze dłużej. Australijczyk jest świetnym obrońcą i potrafi też bardzo dobrze rozgrać piłkę. Simmons ma wszystko, aby stworzyć czyste pozycje dla Duranta. Wszystko zależy jednak od tego, w jakiej pozostał formie, bowiem na boisku nie widzieliśmy go już niemal od roku…