Jednym z najlepszych meczów poprzedniej nocy był ten rozgrywany w Chicago, gdzie miejscowi Bulls podejmowali Philadelphię 76ers. Od tego starcia zależało, kto poprowadzi wschód w Meczu Gwiazd.
Joel Embiid od początku narzucił rytm i trzymał go do samego końca prowadząc swój zespół do wygranej. Zadanie nie było jednak takie proste, bo DeMar DeRozan skutecznie przedłużał szanse Chicago Bulls. Mimo znakomitego występu jednego z liderów, koniec końców Bulls musieli uznać wyższość rywala, a to oznacza, że nie Billy Donovan, a Erik Spoelstra i sztab szkoleniowy Miami Heat poprowadzą zespół Kevina Duranta w trakcie tegorocznego Meczu Gwiazd.
Na początku czwartej kwarty Sixers prowadzili już 17 punktami, ale całe prowadzenie wypuścili. Co ciekawe - to już dziesiąte zwycięstwo z rzędu Szóstek nad zespołem z Chicago. Mogli to wypuścić na ostatniej prostej, ale mając w składzie tak dysponowanego Joela Embiida, Doc Rivers jest relatywnie spokojny. DeRozan dwoił się i troił, by zbudować dla Bulls jakąkolwiek przewagę, ale ostatecznie gospodarzom zabrakło mocy w ataku, co wynikało m.in. z absencji Zacha LaVine’a.
Zobacz także: Cavs się wzmocnili
Zach ma problemy ze skurczami pleców, co może być problematyczne, jeśli nie jest w stu procentach wyleczone. Poza grą był także Coby White, który ma problem z prawym przywodzicielem. Cały czas z problemami nie uporali się Alex Caruso oraz Lonzo Ball. DeRozan mówił po meczu, że jest spokojny, bo wie, że prędzej czy później wszystko wróci do normy i Bulls odzyskają kluczowych graczy na najważniejszy etap rywalizacji.
W międzyczasie absencje DeRozan próbuje przykryć własnymi heroizmami. Poprzedniej nocy zanotował na swoje konto 45 punktów (18/30 FG), 9 zbiórek oraz 7 asyst. Dobrze wyglądał także Nikola Vucević dokładając od siebie 23 oczka, 7 zbiórek i 5 asyst. Po stronie gości z Philly 40 punktów (14/23 FG), 10 zbiórek i 3 asysty. Dobrą formę utrzymuje także Tobias Harris. Poprzedniej nocy dołożył 23 punkty, 8 zbiórek i 5 asyst.