Rozgrywający Portland Trail Blazers przedwcześnie zakończył sezon ze względu na operację mięśni brzucha. Damian Lillard przyznał, że jego najlepsza forma dopiero nadejdzie, a plany się nie zmieniają.
- To kim jestem i co osiągnąłem mówi samo za siebie. Nie muszę nikomu niczego udowadniać. Moje najlepsze dni dopiero nadejdą i nie mogę się ich doczekać. Wiem co robię i jak tylko wrócę na parkiet, to znów będziemy wygrywać - przyznał Lillard.
31-latek rozegrał w tym sezonie zaledwie 29 meczów, w których notował 24 punkty, 7,3 asysty oraz 4,1 zbiórki, trafiając bardzo słabe 40,2% z gry oraz 32,4% za trzy. Dla Lillarda była to najsłabsza skuteczność w karierze. Wynikało to przede wszystkim z problemów mięśniowych, jak i zmiany piłki - przejście ze Spaldinga na Wilsona także sporo zmieniło.
- Gdy przeszedłem operację, pojawiały się głosy, że jestem już skończony, bo mam 31 lat. Ale ja mam tylko 31 lat, przecież nie jestem stary. Ludzie mówią to, jakbym miał za rok przechodzić na emeryturę. A w lidze mamy starszych ode mnie zawodników, którzy grają na wybitnym poziomie - kontynuował Lillard.
Okazuje się, że rozgrywający miał problemy z mięśniami brzucha już od lat. Chris Haynes z Yahoo! Sports twierdzi, że sześciokrotny uczestnik Meczu Gwiazd zmagał się z problemami mięśniowymi już w 2016 i 2017 roku. Mimo tego, przez lata nie poddawał się operacji, by walczyć o zwycięstwa dla Blazers. Wciąż pozostaje jednak bez mistrzostwa.
- Wrócę na parkiet w pełni sił. Moja najlepsza forma dopiero nadejdzie i jedyne o co będę grał to tytuł MVP i mistrzowski pierścień - skwitował Lillard.