Kevin Durant twierdzi, że jego czerwcowa prośba o transfer nie okazała się szkodliwa dla sukcesów jego drużyny. A nawet przeciwnie.
Skrzydłowy twierdzi, że w przeciwieństwie do innych gwiazd, poprosił o transfer w dobrym okresie - czyli nie w trakcie sezonu. Dodaje również, że ten termin był bardzo dobrze przemyślany, by nie wpłynął źle na kolegów z drużyny.
- Powiedziałem o tym latem. Nie chciałem grać w żadne głupie gry. Nie przeszkadzałem w codziennych treningach i meczach. Moja prośba nie wpłynęła źle na kolegów z drużyny, ani na grę naszej drużyny. Do transferu nie doszło, ale całą sprawę rozwiązaliśmy przed startem obozu - przyznał Durant.
Kevin nawiązywał najprawdopodobniej do prośby o transfer, z jaką wyszedł James Harden, kiedy występował w Houston Rockets. Rzucający wdawał się w dyskusje już podczas swojego ostatniego sezonu, kiedy włodarze nie chcieli go wytransferować. Ostatecznie trafił na Brooklyn, rozgrywając osiem meczów w barwach Rockets w sezonie 2020/21.
Nets byli gotowi na wymianę Duranta, ale oczekiwali zbyt dużo. Kevin miał postawić ultimatum - albo on, albo Steve Nash i generalny manager Sean Marks. Ostatecznie Durant pozostał w drużynie i jest jej liderem, a Steve Nash został zwolniony po przegraniu 5 z 7 pierwszych meczów.
KD notuje w obecnych rozgrywkach średnio 29,9 punktu, 6,7 zbiórki oraz 5,5 asysty na mecz. Trafia świetne 56,8% rzutów z gry i co ciekawe - jest liderem w głosowaniu kibiców na uczestników Meczu Gwiazd na Wschodzie.