Wszystko wskazuje na to, że Golden State Warriors będą płacić olbrzymie sumy w ramach podatku od luksusu, jeśli przedłużą kontrakt Jordana Poole’a. Na ligowych korytarzach zaczęło się marudzenie na politykę GSW.
Podatek od luksusu to pieniądze, które zespół musi wpłacić do ligowej kasy za to, że wydaje więcej niż zakłada salary-cap. Jeśli chcesz mieć zawodników na wyższych kontraktach niż twoi rywale, to musisz za to zapłacić dodatkową cenę. W ostatnich latach kwoty związane z podatkiem stopniowo rosły. Liga w ten sposób chce wymusić na zespołach pewne ograniczenia, co mogłoby wpłynąć na większy balans sił pomiędzy drużynami. Jednak w San Francisco zdają się nie przejmować “dodatkowymi” płatnościami związanymi z luxury-tax.
Zobacz także: Pat Riley wciąż w formie
W tym roku zapłacą 170 milionów podatku, zatem więcej niż lista płac wielu ligowych drużyn. Jeśli latem tego roku przedłużą debiutancką umowę Jordana Poole’a, za rok zapłacą jeszcze więcej. Liga nie może im tego zabronić, dopóki stać ich na to, by podatek płacić. Dwójka właścicieli GSW - Joe Lacob i Peter Gruber najwyraźniej nie ma nic przeciwko wydawaniu ogromnych pieniędzy na tę rozrywkę. Odezwało się wielu krytyków, którym nie podoba się, że Warriors podchodzą do tej sprawy tak bezrefleksyjnie. Jednak Bob Myers, generalny menedżer Warriors, miał gotową odpowiedź.
- Nie możesz nam zabronić wydawać pieniędzy na naszych własnych zawodników - zaczął, mając rzecz jasna na myśli Poole’a. - My wybraliśmy ich w drafcie i to my ich rozwinęliśmy. To nie tak, że pozyskaliśmy ich jako wolnych agentów - dodał.
Poole jest wychowankiem Michigan i trafił do NBA w 2019 jako 28. pick pierwszej rundy draftu. W trakcie trzech sezonów gry dla Warriors rozwinął się do takiego stopnia, że wszyscy są bardzo pozytywnie zaskoczeni jego możliwościami. Latem tego roku GSW mogą zaproponować zawodnikowi 5-letnie przedłużenie za 190 milionów dolarów i istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak właśnie zrobią. Bez względu na to, co mówią o nich inni.