W ostatnim czasie na Jaylena Browna spadło sporo krytyki, bo wiele osób twierdzi, że troszczy się wyłącznie o własne potrzeby, na czym cierpi cały zespół. Jednak poprzedniej nocy poprowadził Boston Celtics do wygranej.
Ekipa z Bean-Town na własnym parkiecie mierzyła się z Orlando Magic, którzy przegrali w tym sezonie już 30 meczów. Podopieczni Ime Udoki byli naturalnym faworytem tego meczu, ale to nie uchroniło ich przed dogrywką. Spotkanie miało naprawdę emocjonujący przebieg, a Jaylen Brown odegrał w nim kluczową rolę. Pod koniec czwartej kwarty Celtics przegrywali kilkunastoma punktami i byli blisko kolejnej kompromitacji. Brown wiedział, że musi wziąć sprawy w swoje ręce.
W samej czwartej kwarcie lider C’s rzucił 21 punktów. Celtics runem 11:2 doprowadzili do remisu, który zapewnił im możliwość walki w dogrywce. Zaraz na początku dodatkowych pięciu minut Brown trafił swoją piątą trójkę w tym meczu. W tym momencie było widać siłę woli zespołu z Bostonu. Trzecią kwartę przegrali 20:35 i sprawiali wrażenie pokonanych. To ogólny problem Celtics w tym sezonie - często ich mowa ciała zdradza, że brakuje im motywacji.
Zobacz także: Wielki mecz Giddeya!
Obie ekipy grały bez swoich najlepszych strzelców. Jayson Tatum przebywa na kwarantannie, natomiast Cole Anthony walczy z urazem kostki. Magic są w głębokiej fazie przebudowy i raczej stanowią dla swoich rywali dobrą okazję na dopisanie do dorobku zwycięstwa, ale jak widać mogą sprawić problem, gdy nie potraktuje się ich wystarczająco poważnie.
Brown skończył mecz z dorobkiem 50 punktów (19/29 FG, 5/10 3PT), co jest jego nowym rekordem kariery. Do tego dorobku dołożył jeszcze 11 zbiórek, 4 asysty i 2 bloki. Kolejnych 21 punktów i 7 asyst Dennisa Schrodera. Po stronie Magic wyróżniał się Terrence Ross, który zanotował na swoje konto 33 punkty (11/19 FG, 4/8 3PT), 5 zbiórek i 3 przechwyty wychodząc z ławki rezerwowych. 23 oczka z 16 rzutów Gary’ego Harrisa.