Takie rzeczy robić po prostu należy i cieszy fakt, że legenda Minnesoty Timberwolves znów będzie mogła się ze swoim klubem identyfikować. Wkrótce pod kopułą hali zawiśnie koszulka z numerem Kevina Garnetta.
Kevin Garnett to absolutna legenda koszykówki – członek Galerii Sław, mistrz NBA, którego numer “5” od lat wisi pod dachem hali Boston Celtics. Mimo to konflikt z byłym właścicielem Minnesota Timberwolves, Glenem Taylorem, sprawił, że Garnett przez lata był całkowicie nieobecny wokół Timberwolves, a jego numer wciąż nie został zastrzeżony. Teraz wszystko ma się zmienić. Po odejściu Taylora i przejęciu klubu przez grupę Marka Lore’a i Alexa Rodrigueza, relacje zostały odbudowane. Garnett pogodził się z Timberwolves i będzie pełnił „aktywną rolę w zespołach Timberwolves i Lynx”.
– Cieszę się, że wracam do domu – powiedział Garnett w oświadczeniu. – Minnesota to miejsce, gdzie wszystko się zaczęło: byłem młody, głodny sukcesu i uczyłem się rywalizować na najwyższym poziomie. Wracam do Twin Cities w momencie, gdy Marc i Alex tworzą odważną, nową wizję dla tej organizacji. Ich przywództwo wniosło świeżą energię i z radością pomogę budować to, co będzie dalej – dla Timberwolves, naszych kibiców i całej społeczności.
W praktyce oznacza to, że długo wyczekiwane zastrzeżenie numeru Garnetta w Minnesocie wreszcie stanie się faktem. Garnett rozegrał w barwach Timberwolves 14 sezonów, na początku i pod koniec kariery. W 2004 roku został MVP ligi, dziewięć razy wystąpił w Meczu Gwiazd i siedem razy znalazł się w składach All-NBA jako zawodnik Minnesoty. Do dziś jest liderem klubowych rankingów w punktach, zbiórkach, blokach, asystach i przechwytach oraz poprowadził Timberwolves do pierwszego w historii finału Konferencji Zachodniej.
Mimo statusu ikony, przez lata ciążył nad nim konflikt z Glenem Taylorem, sięgający jeszcze transferu do Bostonu w 2007 roku, gdzie KG zdobył mistrzostwo w 2008. Ówczesny trener i GM - Flip Saunders próbował godzić obie strony i dekadę temu ogłoszono nawet pojednanie, jednak po śmierci Saundersa relacje znów się rozpadły. Od tamtej pory Garnett praktycznie nie miał kontaktu z klubem. Nowi właściciele od początku postawili sobie za cel naprawę tej relacji. Brawo!