To pytanie, które sobie w NBA obecnie zadają. Draymond Green został zawieszony na czas bliżej nieokreślony, ale uporać się ze swoimi demonami, które w ostatnim czasie były bardzo aktywne.
Trener Steve Kerr nie może liczyć na to, że Draymond Green dołączy do zespołu w przekroju kolejnych paru tygodni. Wszystko wskazuje na to, że przed zawodnikiem Golden State Warriors kluczowy moment jego przygody z koszykówką. Ma 33 lata, więc teoretycznie parkietach NBA może spędzić jeszcze pięć może sześć lat. Latem tego roku podpisał z Warriors 4-letnie przedłużenie za 100 milionów dolarów. Sztab szkoleniowy cały czas traktował go jako jeden z kluczowych elementów układanki trenera Kerra.
Zobacz także: Edwards chciał zapłacić kobiecie za aborcję
Jednak w pierwszych miesiącach rywalizacji widać było, że Draymond Green traci kontrolę. Zachowanie wobec Rudy’ego Goberta, a potem uderzenie Jusufa Nurkicia przelało czarę goryczy. NBA nie chciała go po prostu zawiesić, licząc na to, że problem minie. Skrzydłowy został odsunięty od gry na czas bliżej nieokreślony i według ostatnich informacji przedstawionych przez Shamsa Charanię - Green rozpoczął już terapię. Wstępnie mówi się, iż jego przerwa od gry w koszykówkę potrwa co najmniej trzy tygodnie.
Najbliższy czas Green spędzi na refleksjach. Przed nami święta Bożego Narodzenia, co również może zawodnikowi pomóc. Czas spędzony z rodziną i odpoczynek od zgiełku NBA powinien uspokoić wyraźnie rozbudzone nerwy koszykarza. Ten rzekomo podchodzi do sprawy z pełnym zaangażowaniem. Do gry może wrócić na początku przyszłego roku. Musi pamiętać, że znalazł się na cenzurowanym i każda decyzja podjęta w emocjach będzie skutkowała reakcją ligi. Ostatnie wybryki wyczerpały margines błędu.