Sytuacja Brittney Griner niestety się nie zmieniła. Koszykarka WNBA cały czas przebywa w areszcie i czeka na rozprawę sądowa po tym, jak w lutym zatrzymano ją na moskiewskim lotnisku.
Rosja cały czas przedłuża areszt koszykarki Phoenix Mercury. Trwa dochodzenie w jej sprawie, ale dowody są jednoznaczne. Według ekspertów - Griner grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Stany Zjednoczone podjęły wysiłki dyplomatyczne, by sprowadzić ją z powrotem, ale na ten moment nic nie przynosi oczekiwanego rezultatu. Brittney Griner jest zdesperowana. Stosuje wszelkie możliwe środki, by zwrócić się o pomoc. Napisała nawet list do prezydenta Joe Bidena, by ten pomógł jej wrócić do kraju.
Zobacz także: Dragić nie zagra z Donciciem
– Siedzę w Rosji sama z moimi myślami. Nie mam ochrony ze swojej żony, rodziny i przyjaciół. Nie chronią mnie też moje dokonania sportowe. Obawiam się, że mogę tu zostać na zawsze. […] Wolność oznacza dla mnie teraz coś zupełnie innego. […] Rozumiem, że masz sporo na głowie, ale proszę nie zapominaj o mnie i innych amerykańskich więźniach. Proszę zrób wszystko, co w Twojej mocy, by sprowadzić nas do domu. Głosowałam na Ciebie w 2020 roku i nadal w Ciebie wierzę – pisze Griner. – Nadal mam do zrobienia tak wiele. Brakuje mi mojej żony, mojej rodziny, moich koleżanek z drużyny. Oni też bardzo przez tą sytuację cierpią. Będę wdzięczna za każdą pomoc w sprowadzeniu mnie do domu – dodała.
Griner wkrótce czeka rozprawa. Postawiono jej zarzut przemytu sporej ilości narkotyków. Koszykarka podczas przeszukania na moskiewskim lotnisku miała przy sobie olejek haszyszowy, który jest na liście niedozwolonych środków. Niestety wszystko wydarzyło się w przeddzień inwazji Rosji na Ukrainę, co sprawiło, że Rosjanie zaczęli traktować Griner jak pionka w politycznej grze. Wiele osób zaangażowało się w pomoc Griner, lecz żądania Rosjan mogą być zbyt dużą przeszkodą. Czekamy na pierwsze pozytywne informacje.