James Harden zgodził się na 15-milionową obniżkę wynagrodzenia, by pomóc Philadelphii 76ers w zbudowaniu zespołu, który będzie w stanie powalczyć o mistrzostwo. Były MVP ma podpisać dwuletnią umowę.
Rzucający, który w ostatnich latach częściej występuje na pozycji rozgrywającego będzie posiadał w kontrakcie opcję zawodnika na drugi rok. Koszykarz odrzucił tego lata opcję gracze opiewającą na 47,4 miliona dolarów i zgodził się na mniejsze zarobki. To pozwoliło drużynie na pozyskanie tego lata P.J. Tuckera, który będzie miał za zadanie pomóc drużynie w formacji defensywnej. Koszykarz podpisał z Sixers trzyletni kontrakt opiewający na 33,2 miliona dolarów. Ponadto do Philly dołączył De’Anthony Melton, który został wybrany w drafcie.
To zachowanie, które nie jest często spotykane u koszykarzy, którzy są jednymi z największych gwiazd w lidze. Harden w ramach nowej umowy ma zarobić w nadchodzącym sezonie około 32 miliony dolarów, co oznacza 15 milionów niższe wynagrodzenie. To ciekawe, bowiem James zawsze uchodził za gracza, który z dużych pieniędzy nie ma zamiaru rezygnować.
Myślenie koszykarza, który 26 sierpnia będzie świętował 33. urodziny nieco się zmieniło. Mimo, że rozegrał wiele fantastycznych sezonów na parkietach NBA, wciąż pozostaje bez mistrzostwa. Jego kariera potrwa zapewne jeszcze kilka lat, jednak wszystko wskazuje na to, że to ostatni moment, by powalczyć o mistrzostwo. Dlatego też James zdecydował się na niższe zarobki.
Harden w poprzednich rozgrywkach notował średnio 22 punkty, 10,3 asysty, 7,7 zbiórek oraz 1,3 przechwytu. O ile z roku na rok coraz lepiej funkcjonuje w defensywie, jego gra po atakowanej stronie boiska jest coraz gorsza - przynajmniej patrząc na skuteczność. James trafiał bowiem zaledwie 41% rzutów z gry. Ponadto z obwodu miał najgorszą średnią w karierze - zaledwie 33%.