Kiedyś jeden był protegowanym drugiego, w końcu jednak urwał się spod skrzydeł mentora i stworzył dla niego konkurencję. Okazuje się jednak, że panowie prowadzą na ligowych korytarzach bardzo niebezpieczną grę.
Informacja jest walutą, również na korytarzach NBA, gdzie prym wiodą Shams Charania i Adrian Wojnarowski. Pierwszy z The Athletic, drugi z ESPN - dwóch czołowych sportowych serwisów informacyjnych w Stanach Zjednoczonych. Panowie mają bardzo szeroko rozwiniętą siatkę kontaktów, dzięki czemu mogą w pewien sposób rynkiem manipulować. Okazuje się jednak, że w swojej pracy stosują praktyki, które w teorii mogą być przez ich kolegów po fachu uznane za “nieetyczne”. Zostali podwójnymi agentami.
- Dzwonią do ludzi i pytają, co planują. W zamian dzielą się tym, co sami słyszeli - mówił John Skipper, były prezes ESPN. - Powstaje w ten sposób związek przyczynowy, bo działasz na podstawie tego, co usłyszałeś - dodaje.
Zobacz także: Giannis już jest szczęśliwy
W ten sposób Wojnarowski oraz Charania rozdają karty. Zdobyli silną pozycję dzięki wiarygodności swoich źródeł, dlatego ludzie z klubów NBA nie mogą lekceważyć informacji, jakie im przekazują, bowiem rzadko się mylą. W ten sposób panowie zbudowali swoją pozycję i skutecznie ją wykorzystują. Jeden z generalnych menadżerów przyznał, że informacje przekazywane od dziennikarze mogą pomóc zaoszczędzić. Wystarczy zadzwonić do Woja lub Shamsa i spytać, czy wiedzą coś więcej na temat tej konkretnej sytuacji…
- Woj czy Shams mogą powiedzieć, żeby nie przygotowywać wysokiej oferty za tego zawodnika, bo i tak nie dostanie kontroferty ze swojego klubu - mówił anonimowy GM. - Były momenty, że mieli informacje, które uchroniły mnie przed popełnieniem błędu w kontekście wysokości kontraktu lub dołączonych do niego elementów.
To może się wielu osobom nie spodobać. Potencjalny wpływ na wysokość kontraktu koszykarza jest dla obu dziennikarzy stąpaniem po cienkim lodzie, ale najwyraźniej takie Shams i Woj muszą stosować chwyty, aby stale rozwijać swój bank informacji.