Los Angeles Clippers mają drugi najgorszy bilans na Wschodzie, choć po letnich transferach byli wymieniani w gronie zespołów, które będą mogły mocno namieszać. Rzeczywistość ich jednak zweryfikowała.
- Sytuacja jest naprawdę trudna. Nie trafiamy rzutów w ataku, a w obronie popełniamy za dużo błędów. Tu nie chodzi o założenia taktyczne, tylko bardziej o niestosowanie się do nich. To jeden z powodów, dla których przegrywamy tyle spotkań - przyznał James Harden.
Rozgrywający w obecnej kampanii naprawdę dwoi się i troi, by pomóc swojej drużynie. W 19 meczach notował średnio 27,7 punktu, 8,7 asysty oraz 5,9 zbiórki, co jest jego najlepszą linijką w barwach Los Angeles Clippers. Po raz ostatni więcej punktów zdobywał w sezonie 2019/20, kiedy to reprezentował barwy Houston Rockets i zajął trzecie miejsce w wyścigu po MVP.
Clippers mają obecnie bilans 5 zwycięstw oraz 16 przegranych. W ostatnich 16 spotkaniach odnieśli zaledwie dwa zwycięstwa. Coś, co miało działać - zdecydowanie nie funkcjonuje. Kawhi Leonard zagrał w zaledwie 10 spotkaniach i co prawda notuje 29,2 punktu, 6,1 zbiórki oraz 3,3 asysty, ale na niewiele się to przekłada. Dużym wzmocnieniem miał być też John Collins, który miał załatać dziury na pozycji silnego skrzydłowego. Koszykarz rozgrywa jednak swój najgorszy sezon od tego, gdy debiutował w lidze.
Gdy do tego dodamy Bradleya Beala, który ze względu na kontuzję wypadł na cały sezon (w sześciu meczach notował tylko 8,2 punktu, a oczekiwania były znacznie większe) i Chrisa Paula, który jest cieniem samego siebie i rozgrywa ostatni sezon - sytuacja wygląda bardzo źle. Clippers będą musieli wykonać konkretne ruchy transferowe, bo co ciekawe - ich wybór w tegorocznym drafcie posiadają… obecni mistrzowie, Oklahoma City Thunder. „Tankowanie” za wiele im więc nie pomoże.