To był mecz dwóch drużyn, które najprawdopodobniej tego sezonu nie zaliczą do udanych. Wszystko przez kontuzje, które wyeliminowały z gry liderów. Denver Nuggets ostatecznie pokonali Clippers 103:100.
Nuggets od pierwszych minut zbudowali sobie drobną przewagę, którą utrzymywali na koniec pierwszej i drugiej odsłony. Do szatni schodzili prowadząc różnica dziewięciu punktów. Nic nie zapowiadało, że zagrają beznadziejną trzecią odsłonę. Clippers wrócili bowiem do gry triumfując w niej 28:15, wychodząc tym samym na prowadzenie. Ostatnie słowo należało jednak d Nuggets i wielkiego Nikoli Jokicia, który poprowadził swój zespół do zwycięstwa 103:100.
Niewiele brakowało, a mecz potoczyłby się dla ekipy z Denver podobnie, jak przed świetami. Wówczas mimo prowadzenia różnicą 19 punktów ulegli Charlotte Hornets. Po meczu trener Michael Malone przyznał, że to zdecydowanie nie były dla niego udane święta. Przyznał się, że był kimś pokroju Scrooge’a, za co również na antenie przepraszał żonę, córkę i psy.
Jokic był liderem swojego zespołu nie tylko w punktach, ale i zbiórkach, asystach, przechwytach i blokach. Spotkanie zakończył z 26 punktami, 22 zbiórkami, 8 asystami. Do tego dopisał po 2 przechwyty i bloki. Solidne wsparcie z ławki dał z kolei Davon Reed, który dorzucił trzy trójki, kończąc mecz z 15 „oczkami”. O 2 punkty więcej zdobył Will Barton.
W barwach Clippers najlepszymi strzelcami byli Eric Bledsoe i Brandon Boston jr, którzy rzucili po 18 punktów. „Oczko” mniej uzbierał Ivica Zobacz, który grał na bardzo dobrej skuteczności (7/8 z gry). Ekipa z Los Angeles musi teraz na nowo się poukładać i znaleźć lidera, który zastąpi Kawhi Leonarda i Paula George’a, prowadząc zespół do zwycięstw. W przeciwnym wypadku o Play-Offach nie będzie żadnej mowy…