Wszystko wskazuje na to, że zawodnika Indiany Pacers czeka co najmniej roczna przerwa od gry w koszykówkę. To bardzo duży cios zarówno dla niego, jak i dla zespołu. Haliburton postanowił skomentować ostatnie wydarzenia.
Wchodząc w siódmy meczu finału, Tyrese Haliburton był świadomy, że to może skończyć się w ten właśnie sposób. Zaraz po tym, gdy jego Achilles nie wytrzymał napięcia, Haliburton padł na ziemię i zaczął krzyczeć “Zrobiłem to”, sugerując, że spełnił się najczarniejszy scenariusz. Zawodnik jest już po operacji. W swoim pierwszym poście postanowił się odnieść do swojej sytuacji.
- Nie wiem, jak to ubrać w słowa - to po prostu szok. Trudno opisać ten ból i rozczarowanie. Tyle lat ciężkiej pracy, tyle poświęceń, żeby dojść do tego momentu… i nagle wszystko się wali. To nie ma żadnego sensu.
Po operacji… straciłem już rachubę, ile razy ludzie mówili mi, że „wrócę silniejszy”. To jakiś totalny banał. To gówno naprawdę boli. Fizycznie, bo stopa ciąży mi jak martwy ciężar, ale najbardziej boli głowa. Czuję się rozbity. Może się trochę rozgaduję, ale wiem, że kiedyś spojrzę na ten moment z dumą, że się nie poddałem. Dobrze jest to z siebie wyrzucić, bez konieczności pokazywania Wam, jak ryczę do telefonu.
Mam 25 lat i już wiem, że Bóg nie daje nam więcej, niż jesteśmy w stanie udźwignąć. Wiem, że wyjdę z tego jako lepszy człowiek i lepszy zawodnik. I szczerze, nawet teraz, z zerwanym ścięgnem Achillesa, nie żałuję. Zrobiłbym to jeszcze raz, i znowu, by walczyć dla tego miasta i moich braci. Dla szansy, by stworzyć coś wyjątkowego.
Indy, przepraszam. Jeśli jest jakaś społeczność kibiców, która zasługuje na mistrzostwo, to właśnie Wy. Ale nie składamy broni. Wrócimy to. I następnym razem zrobimy to, po co tu jesteśmy. Wiem, że jesteście ze mną i chcę, żebyście wiedzieli, że ja jestem z Wami.
Kobe kiedyś powiedział w podobnej sytuacji: "Na świecie są większe problemy, niż zerwany Achilles. Przestań się nad sobą użalać, znajdź w tym wszystkim coś dobrego i wróć do roboty. Z tą samą wiarą, pasją i przekonaniem." I dokładnie tak zamierzam zrobić.
To, że jestem w tym miejscu nie jest przypadkiem. Każdego dnia dawałem z siebie wszystko, by stawać się lepszym. I będę to nadal robił. Jestem bardzo wdzięczny za każdą chwilę, która mnie tu doprowadziła. Za każde wsparcie od ludzi, którzy kochają koszykówkę. Ja nie muszę przez to przechodzić, ja mam szansę przez to przejść. Zobaczycie, jak wrócę. Potrzebuję trochę czasu, ale się pozbieram. I znowu będę najlepszą wersją samego siebie.
Lider Pacers ze łzami w oczach oglądał, jak jego zespół przegrywa siódmy mecz finału NBA z Oklahomą City Thunder. Pacers stracili szansę na swój pierwszy tytuł w historii. Byli jedną z największych niespodzianek w historii play-offów. Mało kto przypuszczał, że będzie ich stać na tak “głęboką podróż”. Tym bardziej pozostaje niedosyt. W przyszłym sezonie, bez wsparcia Haliburtona, Pacers trudno będzie to powtórzyć.