Mimo jubileuszowego 100. triple-double w wykonaniu LeBrona Jamesa, jego Los Angeles Lakers nie podołali w starciu z mocno osłabionymi Memphis Grizzlies, którzy we własnej hali odprawili „Jeziorowców” 108:95.
Początek meczu wcale nie zapowiadał, że gospodarze wyjdą z tego spotkania zwycięsko. W pierwszej odsłonie nakreśliła nam się bowiem minimalna przewaga ekipy ze słonecznego LA. Później jednak kontrolę nad meczem zaczęli przejmować gospodarze. „Kropkę nad i” postawili w ostatniej części meczu, ostatecznie ciesząc się ze zwycięstwa 108:95.
W szeregach Grizzlies nie wystąpiło dwóch najlepszych strzelców, z Ja Morantem na czele. Grę wziął na siebie więc Jaren Jackson Jr, który zapisał rewelacyjne 25 punktów i 5 zbiórek. O 2 „oczka” gorszy był Desmond Bane. Wyróżnić trzeba także obwód drużyny w postaci Tjus Jones - De’Anthony Melton, który raczej nie odgrywa pierwszych skrzypiec w drużynie, a i tak na koncie tej dwójki widniało po 12 punktów, 6 asyst i 4 zbiórki.
- Powiem szczerze, że nie wiedziałem, jak będziemy wyglądać bez Ja Moranta i Dillona Brooksa. A wypadliśmy naprawdę świetnie i cieszyliśmy się ze zwycięstwa - mówił po meczu zadowolony Bane.
Po pokonanej stronie swoje 100. triple-double w NBA zapisał LeBron James. Skrzydłowy zanotował 20 punktów, 11 asyst oraz 10 zbiórek. O dwa punkty lepszy był z kolei Anthony Davis, który dorzucił jeszcze 8 zbiórek. Bardzo przeciętne zawody rozegrał Russell Westbrook, który zapisał zaledwie 9 punktów, 7 asyst i 6 zbiórek, dokładając do tego 6 strat.
Grizzlies dzięki temu zwycięstwu z bilansem 15-11 są czwartą drużyną na Zachodzie. Los Angeles Lakers z kolei z 13-13 okupują siódmą lokatę.