Od jakiegoś czasu po ligowych korytarzach krążą pogłoski związane z transferem Zacha LaVine’a. Zawodnik ma być sfrustrowany swoją sytuacją w Chicago. Problem polega na tym, że nie budzi żadnego zainteresowania na rynku.
Chicago Bulls wygrali w tym sezonie siedem meczów. Niewiele układa się po myśli drużyny prowadzonej przez Billy’ego Donovana. Od kilku tygodni po ligowych korytarzach krążą pogłoski na temat handlowania m.in. Zachiem LaVinem. Problem polega na tym, że znacznie większym zainteresowaniem cieszą się m.in. DeMar DeRozan i Alex Caruso. W 18 meczach bieżacego sezonu, Zach notował średnio 21 punktów, 4,9 zbiórki i 3,4 asysty trafiając 44,3% z gry oraz 33,6% za trzy.
Według informacji Adriana Wojnarowskiego z ESPN, w tym momencie rynek nie jest zainteresowany LaVinem. Ten na ligowych parkietach nie przedstawia wartości, którą generalni menadżerowie byliby zainteresowani. Dla Bulls niekorzystny jest także fakt, że LaVine na rynek wolnych agentów trafi najwcześniej w 2026 roku, a za ten sezon zarobi 40 milionów dolarów. Rzekomo Arturas Karnisovas, sternik Bulls, cały czas próbuje znaleźć dla LaVine’a transfer. W tym sezonie trade-deadline został wyznaczony na 8 lutego.
Zobacz także: 30 punktów Doncicia
Zespoły nie chcą oddać w zamian za LaVine’a swoich najlepszych graczy. Dlaczego więc mają ściągać gracza na takiej umowie, by pełnił drugo albo trzecioplanową rolę? Po prostu się to nie opłaca. LaVine w poprzednich latach nie przedstawił się jako zawodnik, który wpływa na wyniki swojego zespołu, bowiem Bulls cały czas rozczarowują. Mają bilans 195-291 odkąd w 2017 roku pozyskali LaVine’a z Minnesoty. Rozmowy na temat transferu Zacha mogą zyskać nowe życie po 15 grudnia, gdy na rynek transferowy trafią gracze, którzy podpisali latem tego roku nowe umowy.