Mimo porażki z Brooklyn Nets, LeBron James po świątecznym spotkaniu chwalił swojego kolegę z drużyny - Russella Westbrooka. To ciekawe, bowiem dotychczas gra rozgrywającego pozostawiała wiele do życzenia.
- Dał nam dużo wolnych pozycji pod koszem, oprócz tego rozegrał bardzo dobrze niektóre akcje podczas meczu. Przede wszystkim sporo się rozglądał za nami, by wysłać piłkę w dobre miejsce. Włożył sporo od siebie w to spotkanie i o to w tym chodzi. To loga typu traf, albo spudłuj - mówił James, który jest zdecydowanym liderem swojej drużyny.
Westbrook zakończył spotkanie z 13 punktami, 12 zbiórkami oraz 11 asystami, stając się jednym z niewielu koszykarzy w historii, którzy zanotowali triple-double podczas Christmas Day. O ile te statystyki wyglądają dobrze, to trudno nie wspomnieć o beznadziejnej skuteczności w postaci 4/20 z gry, z czego 0/3 za trzy. Dla Russella Westbrooka był to 40. mecz w historii, w którym trafił mniej niż 30% z gry, oddając co najmniej 20 rzutów.
Koszykarza bronił nie tylko LeBron, ale i trener Lakers. David Fizdale przyznał, że jego słabsza dyspozycja strzelecka wzięła się chociażby z tego, że występuje w zespole z rodzinnego miasta. Zdaniem szkoleniowca, Westbrookowi za bardzo zależy na wynikach zespołu, przez co bierze zdecydowanie za dużo na swoje barki.
- Chcę, żeby przestał grać z taką presją. Żeby dalej robił, to co robi, ale bez presji. Bo wszyscy wiemy, że jest świetnym koszykarzem - mówił Fizdale.
Lakers zdecydowanie są w dołku. W ostatnich pięciu spotkaniach zanotowali pięć porażek, a gra wszystkich poza LeBronem pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Skrzydłowy, który za kilka dni będzie świętował 37. urodziny notował w tych spotkaniach rewelacyjne statystyki - 31,6 punktu, 9,8 zbiórki, 5,8 asysty oraz 1,6 przechwytu i bloku. Nie miało to jednak przełożenia na wyniki jego ekipy.
Obecnie Lakers mają bilans 16-18 i jeśli dziś zaczynalibyśmy Play-Offy, to o udział w nich musieliby walczyć w fazie play-in.