McGrady twierdzi, że na miejscu Kobego też wygrałby tytuł

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
AP Photo

Tracy McGrady to bez wątpienia legenda koszykówki. Na jego koncie nie ma jednak żadnego mistrzostwa NBA. Zawodnik na żadnym etapie swojej kariery nie był blisko. Twierdzi jednak, że po prostu zabrakło odrobiny szczęścia. 

Rozegrał w najlepszej lidze świata 16 sezonów, ale nigdy nie sięgnął po trofeum Larry’ego O’Briena. Należy do grona najlepszych graczy w historii, którym nigdy się ta sztuka nie udała. W jednej z ostatnich wypowiedzi, McGrady również zabrał głos w temacie “ring culture”, czyli doceniania wyłącznie zawodników, którzy w swoich karierach zdobyli pierścień. Oczywiście McGrady stanął w obronie grupy, którą sam reprezentuje, argumentując wywód tym, że na brak pierścieni wpływa wiele czynników zewnętrznych. 

- Mamy zbyt wielu utalentowanych zawodników, którzy przewinęli się przez tę ligę i którzy zasługiwali na mistrzostwo” – powiedział Tracy McGrady. - Mam na myśli to, że jeśli zabierzesz ich z ich drużyny i wstawisz do zespołu o mistrzowskiej jakości — weź mnie zamiast Kobego z Shaqiem. Myślisz, że nie poprowadziłbym Lakersów do mistrzostwa? Nigdy nie miałem takiej szansy. Czuję, że gdybym został postawiony w sytuacji, w której realnie walczy się o tytuł, to na pewno bym się pokazał z najlepszej strony i zrobił to, co trzeba w play-offach, by wynieść drużynę na ten poziom. Po prostu nigdy nie dostałem takiej okazji. Mam być gorszy tylko dlatego, że nigdy nie zdobyłem mistrzostwa? Nigdy nie byłem w takiej sytuacji - dodał. 

Wcześniej w tym temacie wypowiadał się LeBron James, który w swoim podcaście ze Stevem Nashem stwierdził, że na ocenę kariery koszykarza nie powinno wpływać to, ile ma na palcu pierścieni. McGrady był elitarnym strzelcem. W trakcie całej kariery notował na swoje konto średio 19,6 punktu, 56, zbiórki, 4,4 asysty trafiając 44% z gry. W drodze po pierścień najdalej dotarł w 2013 roku, gdy był wsparciem z ławki dla San Antonio Spurs. Ekipa z Teksasu przegrała wówczas z Miami Heat. Wcześniej próbował z Magic, Raptors i Rockets. 

W Orlando Tracy McGrady osiągnął status gwiazdy NBA i stał się twarzą zespołu Magic. Choć grał u boku solidnych zawodników, takich jak Darrell Armstrong, Bo Outlaw czy Mike Miller, to nigdy nie otrzymał wsparcia, które mogłoby pozwolić mu na realną walkę w fazie play-off. Gdy w 2005 roku trafił do Houston Rockets, miał 25 lat i właśnie wchodził w swój prime. Marzył o zdobyciu mistrzostwa wspólnie z Yao Mingiem, ale klub nie zdołał dodać wystarczającej jakości wokół tej dwójki, a sam Ming zmagał się z chronicznymi kontuzjami, które ograniczały jego obecność na parkiecie. Po tym okresie nastąpił stosunkowo szybki spadek formy McGrady’ego, który nigdy później nie odegrał większej roli w zespole walczącym o tytuł.

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes