Coś niepokojącego dzieje się w Memphis. Po ostatniej porażce, Ja Morant w trakcie konferencji prasowej postanowił wylać swoje żale w kierunku… sztabu szkoleniowego drużyny z Tennessee.
Memphis Grizzlies rozpoczęli zmagania w NBA Cup od porażki 112:117 z Los Angeles Lakers. Więcej niż o samym wyniku, mówiło się po meczu o problemach z chemią w drużynie. Prowadzenie 14 punktami do przerwy nie wystarczyło, bo Luka Doncić poprowadził powrót Lakers, zdobywając 44 punkty, 12 zbiórek i 6 asyst w swoim pierwszym meczu po kontuzji.
Porażka sprawiła, że Grizzlies mają bilans 3–3. Choć Jock Landale i Jaylen Wells dorzucili po 16 punktów, a Jaren Jackson Jr. zdobył 15, to uwaga skupiła się głównie na słabym występie Ja Moranta i jego słowach po meczu. Zazwyczaj będący motorem napędowym ataku Memphis, Morant wyglądał na wyraźnie zagubionego i zakończył spotkanie jednym z najmniej produktywnych występów w ostatnim czasie. Zdobył 8 punktów, trafiając 3 z 14 rzutów z gry, nie trafił żadnej z sześciu prób za trzy punkty, do tego miał 7 asyst i zbiórkę w 31 minut. To jego najniższy dorobek punktowy od 5 grudnia 2024 roku.
Po meczu Morant był wyraźnie poirytowany pytaniami o porażkę i swoją formę. Na pytanie, co poszło nie tak, odpowiedział krótko:
„Zapytajcie sztab trenerski.”
Gdy dopytano, co drużyna mogła zrobić lepiej, dodał:
„Według nich — pewnie mnie nie wystawiać.”
Słowa Moranta sugerowały frustrację związaną z rotacjami stosowanymi w tym sezonie. Grizzlies kładą nacisk na tempo i rytm, co czasem utrudnia zawodnikom złapanie ciągłości gry. Morant wrócił na parkiet dopiero na 5:33 przed końcem meczu i wyglądał na zdekoncentrowanego. Trener Tuomas Iisalo nie spotkał się z dziennikarzami po meczu, więc nie odniósł się publicznie do wypowiedzi Moranta. W szatni atmosfera była napięta i przygaszona.