Czyżbyśmy zmierzali do końca przygody Ja Moranta z jego dotychczasowym klubem? Coraz więcej bowiem mówi się o tym, że Memphis Grizzlies mogą zawodnikiem handlować, a w kolejce ustawiły się już dwie drużyny.
Ja Morant zagrał wyjątkowo niemrawo przeciwko Lakers, a nowy trener Tuomas Iisalo – znany z bezpośredniego podejścia – wprost skrytykował zawodnika w szatni drużyny. Morant odpowiedział, publicznie obwiniając sztab szkoleniowy, co doprowadziło do jego zawieszenia na jedno spotkanie za „zachowanie szkodliwe dla drużyny”. Od tamtej pory sytuacja Grizzlies niewiele się poprawiła.
Jak podaje NBC Sports, zainteresowanie Morantem na rynku jest ograniczone. Wiele klubów ma wątpliwości, czy wciąż jest zawodnikiem na poziomie All-Star, oraz jak jego styl gry, czyli dominacja na piłce, wpisałby się w inne zespoły. Nie brakuje jednak ekip, które mogłyby złożyć ofertę lub rozważyć wymianę. Problem w tym, że Memphis, jeśli w ogóle zdecyduje się rozstać z gwiazdą, oczekiwałoby ogromnego pakietu w zamian.
Rzekomo kilka zespołów uważnie obserwuje rozwój sytuacji. Wśród nich są Minnesota Timberwolves i Sacramento Kings. Houston Rockets, którzy po kontuzji Freda VanVleeta potrzebują rozgrywającego, raczej nie planują włączać się do rozmów. W tym sezonie Morant zarabia 39,5 mln dolarów, a po nim ma jeszcze dwa lata i łącznie 87,1 mln do wypłaty.
Dla Memphis kluczowe teraz jest, by poczekać na powrót kontuzjowanych zawodników. Wkrótce ma wrócić center Zach Edey, a zespół bardzo odczuwa brak Scottiego Pippena Jr-a i Ty’ego Jerome’a, którzy dają spacing. Dopiero wtedy Iisalo dostanie realną szansę na wdrożenie swojego systemu z pełnym składem. Jeśli i to nie przyniesie efektu, Grizzlies będą musieli poważnie zastanowić się nad przyszłością Moranta.