Litwa wysłała pierwszy poważny sygnał wskazujący na to, że ewentualna porażka Amerykanów na turnieju mistrzostw świata nie powinna nikogo w gruncie rzeczy dziwić. Grant Hill mówi o tym bardzo otwarcie.
Litwa zdeklasowała reprezentację USA w ostatnim meczu fazy grupowej. W pierwszej kwarcie Litwini zbudowali dwucyfrową przewagę, którą rywalowi udało się zniwelować, ale na żadnym etapie odrobić. Czy powinniśmy być zaskoczeni wynikiem? Z pewnością nie spodziewali się go kibice reprezentacji USA, ale w ostatnich latach Amerykanie regularnie dawali się ogrywać tylko w teorii słabszym zespołom, co siłą rzeczy osłabiło ich pozycje w oczach reprezentacji gotowych postawić im własne warunki. Litwa tylko to potwierdziła.
- To bardzo interesujące, jak szybko reszta świata nas dogoniła. Nie ma już tej mistyczności w grze przeciwko reprezentacji USA. Gra w NBA zaczyna coraz bardziej przypominać ich grę - mówił Grant Hill mając na myśli sposób, w jaki gra się m.in. w Eurolidze. - Teraz 30% koszykarzy z NBA to gwiazdy spoza USA. Nadal nas szanują, ale na pewno się nas nie boją jak 27 lat temu - dodał.
Zobacz także: Dramat serbskiego koszykarza
Trudno się z Hillem nie zgodzić. Mimo tego, że reprezentacja USA na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat regularnie zdobywała złota na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich, w ostatnim czasie nie stanowi zagrożenia, z jakim inni nie potrafiliby sobie poradzić. Amerykanie mają na koncie tyle samo mistrzostw świata, co nieistniejąca już Jugosławia. Stanęli zatem przed szansą na zdobycie historycznego złota, ale najpierw w ćwierćfinale muszą sobie poradzić z reprezentacją Włoch. Ostatni raz złoto MŚ zdobyli 9 lat temu.
- Nasze największe wyzwanie polega na tym, by każdy z naszych graczy był gotowy do poświęceń. [...] Koszykówka FIBA mimo wszystko różni się od NBA, więc szukasz graczy, którzy się do niej dostosują. Mógłbyś napisać książkę o tym, jak zbudować skład na taki turniej. To byłaby szalona opowieść - skończył Hill.