Najciekawiej poprzedniej nocy było w Houston, gdzie miejscowi Rockets podejmowali Los Angeles Lakers. Do gry wrócił LeBron James, który w ostatnim czasie zgłaszał problemy z kolanem.
Na takie starcia kibice zawsze się mobilizują, dlatego arena w Houston była wypełniona po brzegi. Fani Rockets chcieli zobaczyć, jak ich zespół bije Los Angeles Lakers. Rockets wytrzymali triple-double LeBrona Jamesa i wyjątkowo dobry mecz Russella Westbrooka, by zanotować dopiero swoje drugie zwycięstwo w ostatnim piętnastu starciach. Z kolei dla LAL to już dziewiąta wyjazdowa porażka z rzędu. Margines błędu robi się dla zespołu coraz mniejszy.
Aż do samej dogrywki ekipy zaciekle rywalizowały i różnica od pierwszej do ostatniej minuty oscylowała w granicach kilku punktów. Młodzi Rockets postawili się bardziej doświadczonemu rywalowi. Na 2 minuty przed końcem czwartej kwarty Jalen Green wyprowadził swój zespół na prowadzenie 120:118. Do remisu doprowadził Russell Westbrook. Obie ekipy miały jeszcze swoje szanse. Ostatnia piłka trafiła do Carmelo Anthony’ego, ale ten nie wykorzystał podanie LBJ-a.
Zobacz także: Przemek Karnowski znów gra!
Wiele zatem wskazywało, że przed nami naprawdę zacięta dogrywka. Jednak na dodatkowe pięć minut więcej energii zachowali Rockets i zdołali obronę rywala zaskoczyć. Podopieczni trenera Stephena Silasa otworzyli dogrywkę runem 10:0. Sprawę załatwiły trafienia za trzy Kenyona Martina Jr’a i Jalena Greena. Na minutę przed końcem było 136:125 dla gospodarzy i tego już młody skład z Houston nie wypuścił, dając kibicom powód do świętowania.
James wrócił z krótkiej absencji spowodowanej problemem z kolanem i zanotował triple-double. W 45 minut zdobył 23 punkty, 14 zbiórek, 12 asyst i 4 bloki. Nieźle wyglądał także Westbrook, który dobił do 30 punktów na 50% skuteczności z gry. Dołożył do tego 8 zbiórek i 6 asyst. Po stronie Rockets 32 oczka, 3 zbiórki i 3 asysty pierwszoroczniaka Greena. Kolejnych 21 punktów i 14 zbiórek dołożył Alperen Sengun - również zawodnik rozgrywający debiutancki sezon.