To jeszcze nie koniec walki pomiędzy zespołami z Dallas i Minnesoty. Wolves w czwartym starciu uniknęli sweepu i seria wraca do Minnesoty, gdzie zespół Chrisa Fincha dostanie kolejną szansę. Mavs nie pomógł powrót Maxiego Klebera.
MAVERICKS - TIMBERWOLVES 100:105 (3-1)
Ekipa z Minneapolis już kilka razy była w tej serii bliska zwycięstwa, ale w końcówkach to Dallas Maverick wykazywali się większą skutecznością, co spowodowało, że dostali szansę na zakończenie finału zachodu sweepem. Anthony Edwards przyznał jednak, że potraktował to bardzo osobiście i nie chciał, by właśnie w taki sposób zakończyła się dla jego drużyny przygoda z walką o mistrzostwo. Wolves poprzedniej nocy wygrali i na pewno odzyskali część wiary w to, że są w stanie sprawić rywalowi jeszcze sporo problemów.
Bardzo ważna była produktywność Karla-Anthony’ego Townsa, który rzuca w tej serii zaledwie 28% z gry, ale poprzedniej nocy był 9/13 FG i zanotował 20 oczek w samej drugiej połowie. To właśnie on na 5:41 przed końcem dał Wolves prowadzenie, którego zespół nie oddał, choć do końca musiał się mieć na baczności. W składzie Mavs zabrakło Derecka Lively’ego II, który doznał kontuzji szyi w poprzednim meczu. Do gry wrócił Maxi Kleber, ale nie był w stanie zrobić takiej różnicy, jak młodszy kolega, zwłaszcza po bronionej stronie parkietu.
Kyrie Irving był przed tym meczem 14-0 w meczach, w których jego drużyna miała okazję zamknąć serię. Lider Mavs zanotował na swoje konto 16 punktów (6/18 FG) i 4 asysty. Jednak winę za porażkę wziął na siebie Luka Doncić. Słoweniec zanotował 28 oczek (7/21 FG, 4/11 3PT, 10/12 FT), 15 zbiórek i 10 asyst. Najlepiej punktującym zawodnikiem Wolves był Anthony Edwards z 29 oczkami (11/25 FG, 2/5 3PT), 10 zbiórkami i 9 asystami. Kolejnych 25 oczek (9/13 FG, 4/5 3PT), 5 zbiórek KAT-a.