W Bostonie zlecili już szycie 18 mistrzowskiego baneru, który może zawisnąć pod kopułą TD Garden. Jeszcze żaden zespół w historii ligi nie przegrał serii prowadząc 3-0. Ekipa Joe Mazzulli ma nad rywalem mentalną przewagę i spotkanie numer cztery może okazać się formalnością.
MAVERICKS - CELTICS 99:106 (0-3)
Boston Celtics odnieśli dziesiąte zwycięstwo z rzędu w play-offach, co jest ich rekordem. Pozostają także niepokonani w meczach wyjazdowych, bowiem wygrali wszystkie siedem, jakie dotąd rozegrali. Są zatem o krok od podniesienia trofeum Larry’ego O’Briena. Na 11 minut przed końcem spotkania, gracze Joe Mazzulli prowadzili różnicą 21 punktów. Wydawało się, że mają starcie pod kontrolą. Tymczasem zdesperowani swoją bezsilnością Dallas Mavericks przypuścili agresywny atak i byli bardzo bliscy odwrócenia losów spotkania.
Tuż przed meczem okazało się, że Kristaps Porzingis ostatecznie nie zagra. Łotysz doznał urazu nogi i miał wystąpić na własną odpowiedzialność. Ostatecznie odsunięto go od rywalizacji. Seria 20:5 pozwoliła Celtics zbudować wspomniane 21-punktowe prowadzenie. Mavericks odpowiedzieli serią 22:2 i zbliżyli się na punkt, gdy do końca meczu pozostało 3,5 minuty. Podopieczni Jasona Kidda grali z nożem na gardle. Zwycięstwo w tym starciu dałoby im realną szansę. Jednak na tym etapie gospodarze grali już bez Luki Doncicia, który wcześniej złapał swój szósty faul.
Kyrie Irving robił co mógł, by wziąć na siebie odpowiedzialność w końcówce meczu. Jednak liderzy - Jayson Tatum i Jaylen Brown odpowiedzieli wysoką skutecznością i ostatecznie nie pozwolili rywalowi wyrwać zwycięstwa. P.J. Washington Jr., Irving oraz Tim Hardaway Jr mieli w końcówce rzuty za trzy, ale wszyscy spudłowali. 35 punktów (13/28 FG, 4/6 3PT), 3 zbiórki i 2 asysty Irvinga. 27 oczek (11/27 FG), 6 zbiórek i 6 asysty Doncicia. Dla Celtics 31 punktów (11/26 FG, 4/13 3PT), 6 zbiórek i 5 asyst Tatuma oraz 30 oczek (12/22 FG), 8 zbiórek i 8 asyst Browna.