Koszykówkę w wykonaniu Chicago Bulls ogląda się w tym sezonie z najwyższą przyjemnością. Poprzedniej nocy podopieczni Billy’ego Donovana odnieśli cenne zwycięstwo na Brooklynie.
W drugiej połowie meczu Brooklyn Nets wyszli już na dwucyfrowe prowadzenie. Trener Billy Donovan w trakcie konferencji prasowej mówił, że na tamtym etapie spotkania rywal grał po prostu szybciej i obrona Chicago Bulls nie reagowała odpowiednio na konkretne decyzje w rozegraniu przeciwnika. Z czasem jednak goście zaczęli rozumieć schematy, jakimi się Nets posługują i sami odpowiedzieli dobrą grą w ataku, konsekwentnie niwelując stratę.
Zobacz także: Nietypowy rekord CP3
Czwartą kwartę Bulls otworzyli runem 13:4 i na 7 minut przed końcem prowadzili 92:86. DeMar DeRozan dał swojej drużynie sygnał do ataku i wziął na siebie największą odpowiedzialność. Gołym okiem widać, że dobrze czuje się w Chicago, a to sprawia, że czerpie dużo radości z gry. Na 39 sekund przed końcem spotkania do 2 punktów stratę swojego zespołu zniwelował Kevin Durant (105:107), ale po drugiej stronie wielkim rzutem z dystansu odpowiedział Lonzo Ball i rywalizacja dobiegła końca.
Po raz kolejny dał o sobie znać duet LaVine - DeRozan. Panowie stworzyli naprawdę mocną kombinację. Pierwszy zanotował 31 punktów, 8 zbiórek i 6 asyst, drugi dołożył 29 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty. Lonzo Ball był tylko 3/10 z gry, ale robił wiele innych pożytecznych rzeczy notując 8 oczek, 9 zbiórek, 7 asyst, 2 przechwyty i 3 bloki. Po stronie Nets 28 punktów, 10 zbiórek i 4 asysty Kevina Duranta. 14 oczek i 14 asyst dołożył od siebie James Harden. Dzięki wygranej Bulls zbliżyli się do Nets (lidera wschodu) na pół meczu.