To nie był typowy mecz w Toronto. Raptors wygrali z Indianą Pacers 131:91 i na pewno było co świętować. W trakcie meczu doszło jednak do pożaru, przez co całego spotkania nie obejrzeli z trybun kibice.
W trakcie drugiej kwarty, gdy Raptors prowadzili już 66:38 gra została wstrzymana. Koszykarze zeszli do szatni, a spiker poprosił wszystkich kibiców o ewakuację. Podkreślał również, że nie grozi im niebezpieczeństwo. W hali szybko pojawili się strażacy, którzy mieli ręce pełne roboty - zapalił się bowiem jeden z głośników zawieszonych pod kopułą.
Przerwa w spotkaniu potrwała około 70 minut, a kibice nie zostali już wpuszczeni do hali. Aby trybuny nie pozostały puste, miejsca zajęli pracownicy Scotiabank Arena. Po całym incydencie, na parkiecie nadal rządzili Toronto Raptors, którzy pewnie pokonali drużynę z Indianapolis. Warto podkreślić, że Pacers podeszli do tego spotkania bez swojego trenera Ricka Carlisle, który nie poleciał z zespołem z powodów osobistych.
Raptors, którzy mieli w tym sezonie „tankować”, mają rewelacyjny bilans w postaci 42 zwycięstw i 32 przegranych. Zwycięsko wychodzili w 8 z 10 ostatnich spotkań. Pacers z kolei z 25 zwycięstwami i 50 przegranymi mają piąty najgorszy bilans w lidze.