Przegląd nocy: Curry jest piękny na początku tego sezonu

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
AP Photo

Golden State Warriors wygrali kolejny mecz, a Stephen Curry rozgrywa fantastyczną serię. Tym razem zachwycał swoją dyspozycją kibiców w Nowym Orleanie. Wcześniej Milwaukee Bucks ograli Miami Heat. To już ich drugie zwycięstwo po tym, jak wygrali także walkę o Damiana Lillarda. 

GRIZZLIES - MAVERICKS 110:125

Memphis Grizzlies notują bardzo nieudany początek sezonu w swoim wykonaniu. Zespół prowadzony przez Tylora Jenkinsa przegrał czwarty mecz z rzędu. Ostatni raz tak źle zaczynali w 2004 roku. Tym razem nie poradzili sobie z Luką Donciciem, który zanotował 58. triple-double w karierze. Mavs mają perfekcyjny bilans 3-0. W składzie gospodarzy zabrakło Kyriego Irvinga, który w ostatnim momencie zgłosił ból prawej stopy. Do przerwy Mavs prowadzili 67:61, głównie za sprawą skuteczności za trzy punkty. W czwartej kwarcie przewaga Mavs urosła do 17 punktów. 

Strategia Grizzlies z podwajaniem Doncicia nie przynosiła oczekiwanych rezultatów. Gościom udało się jednak zejść do 106:110 na 5 minut przed końcem. W odpowiedzi jednak Josh Green trafił spod kosza, a Doncić trafił trójkę i Mavs znów prowadzili dwoma cyframi, czego już nie oddali. Luka zanotował 35 punktów (11/22 FG, 6/12 3PT, 7/10 FT), 12 zbiórek i 12 asyst. Kolejne 22 oczka (7/10 FG, 4/6 3PT) Derricka Jone’sa Jr’a. Po stronie Grizzlies 30 punktów (12/17 FG, 3/7 3PT), 6 zbiórek, 3 asysty i 3 przechwyty Desmonda Bane’a i 30 oczek (10/20 FG, 3/6 3PT), 9 zbiórek, 4 asysty i 2 bloki Jarena Jacksona Jr’a. 

BUCKS - HEAT 122:114

Jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów poprzedniej nocy z uwagi na starcie Damiana Lillarda przeciwko drużynie, która latem o niego zabiegała. Okazało się, że zadanie wcale nie musiało być takie trudne, bo gospodarze wyszli w pewnym momencie na 25 punktowe prowadzenie. W końcówce jednak Miami Heat udało się odrobić niemal całą stratę, gdy Erik Spoelstra pozwolił wyszaleć się ławce rezerwowych. Ostatecznie dominacja Giannisa Antetokounmpo na deskach pozwoliła Bucks utrzymać prowadzenie.

Punkty Duncana Robinsona na 1:22 przed końcem pozwoliły uciąć stratę do 109:115, ale w odpowiedzi Antetokounmpo zanotował akcję 3-punktową i przewaga Bucks nie zmalała bardziej niż 6 oczek do końca meczu. Giannis zanotował na swoje konto 33 punkty (12/21 FG, 8/11 FT), 7 zbiórek i 2 asysty. Kolejnych 25 oczek (7/14 FG, 2/7 3PT), 5 zbiórek i 4 asysty Damiana Lillarda, który odkuł się po słabszym poprzednim meczu. Dla Heat 35 punktów (12/21 FG, 2/5 3PT, 9/10 FT), 8 zbiórek i 3 asysty Tylera Herro i tylko 13 oczek (4/11 FG), 4 zbiórki, 4 asysty Jimmy’ego Butlera. 

PELICANS - WARRIORS 102:103

Ludzie w Luizjanie czekali dwa lata na możliwość obejrzenia Stephena Curry’ego na żywo. Gdy się w końcu doczekali, ten rozjechał ich zespół niczym walec, kontynuując swój imponujący początek sezonu. Niektórzy z kibiców bili bawet brawo, gdy trafiał kolejną trójkę przeciwko obronie New Orleans Pelicans. Z ławki ważną rolę odegrał Chris Paul, który pod koniec trzeciej kwarty poprowadził run 13:1 swojego zespołu. Ten pozwolił GSW wyjść na prowadzenie 98:87. Gracze Williego Greena nigdy już nie byli blisko. 

W pierwszej połowie w grze gospodarzy próbował utrzymywać Zion Williamson, ale w trzeciej kwarcie miał problemy z faulami. Rywal wygrał tę część 39:21, co w zasadzie zakończyło rywalizację. Poza grą przez drobne problemy byli Klay Thompson, Jonathan Kuminga w GSW i Brandon Ingram w Pels. Steph zanotował na swoje konto 42 punkty (15/22 FG, 7/12 3PT), 5 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty. Z ławki 13 oczek (6/10 FG), 6 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty Chrisa Paula. Dla Pelicans 19 punktów (7/15 FG), 5 zbiórek, 3 asysty i 2 przechwyty Ziona oraz 19 oczek (7/21 FG), 6 zbiórek i 5 asyst C.J.a McColluma. 

LAKERS - MAGIC 106:103

Kolejny mecz, w którym kibice Los Angeles Lakers do samego końca drżeli o wynik. Zespół Darvina Hama jeszcze nie jest w optymalnej formie, ale widać, że ma w swojej rotacji naprawdę wiele talentu. W trakcie ostatnich 4 minut spotkania Lakers na przewagę Orlando Magic odpowiedzieli runem 12:5 i ten miał decydujące znaczenie. D’Angelo Russell zdobył w tej części 12 punktów przedstawiając się jako gracz gotowy na odgrywania roli pierwszej ofensywnej opcji. Na początku meczu LAL wyglądali niechlujnie, co mogło być efektem dogrywki z poprzedniej nocy w Sac-Town. 

Na 1:43 przed końcem Russell trafił trójkę, która dała Lakers prowadzenie 104:103. Gdy na zegarze zostało 12 sekund, Anthony Davis zablokował próbę Jalena Suggsa. Chwilę później Russell trafił dwa rzuty wolne. Magic próbowali doprowadzić do dogrywki, ale ich dwie próby były nieskuteczne. 28 punktów (10/14 FG, 3/6 3PT), 8 asyst Russela. 26 oczek (12/18 FG), 19 zbiórek, 3 bloki Anthony’ego Davisa i 19 punktów (7/17 FG), 4 asysty i 3 przechwyty LBJ-a. Po stronie Magic 17 punktów (5/5 3PT), 3 asysty Gary’ego Harrisa i 16 oczek (5/17 FG), 8 zbiórek, 4 asysty Franza Wagnera. 

POZOSTAŁE MECZE

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes