W serii finału zachodu zaczynają się emocje. Anthony Edwards i Minnesota Timberwolves całkowicie zdominiowali Oklahomę City Thunder w pierwszym meczu rozgrywanym na własnym parkiecie i w serii przegrywają już tylko 1-2.
Minnesota Timberwolves - Oklahoma City Thunder 143:101 (1-2)
Ten mecz skończył się relatywnie szybko i trener Mark Daigneault widząc, jak wygląda sytuacja, wywiesił białą flagę, by myśleć już o starciu numer cztery. Minnesota Timberwolves po pierwszej kwarcie prowadziła 34:14 i Oklahoma City Thunder nie była w stanie do tego meczu wrócić, ostatecznie przegrywając różnicą 42 punktów. Wolves dostali ogromne wsparcie z ławki. Rezerwowi znaleźli sposób na rywala po wcześniejszych dwóch dotkliwych porażkach na wyjeździe. Shai Gilgeous-Alexander zdobył zaledwie 14 punktów, trafiając 4 z 13 rzutów i notując cztery straty. Został zdjęty z parkietu przy 38-punktowej stracie na 4:25 przed końcem trzeciej kwarty, gdy trener Daigneault uznał mecz za przegrany. Jego zespół nie zbliżył się do rywali na mniej niż 22 punkty od początku drugiej kwarty. Gilgeous-Alexander, świeżo upieczony MVP NBA, przez ponad 13 minut gry nie zdobył żadnego kosza, podczas gdy kibice w Target Center głośno go wygwizdywali przy każdym kontakcie z piłką i skandowali „Free throw merchant!” — nawiązując do opinii, że często wymusza faule. Anthony Edwards odzyskał skuteczność za trzy, trafiając 5 z 8 rzutów z dystansu po słabym 1 na 9 w drugim meczu. Po tym jak w dwóch pierwszych meczach Wolves zostali rozbici po przerwie (łącznie 69:37 w trzecich kwartach), tym razem zadbali, by nie powtórzyć tego błędu. Edwards zanotował na swoje konto 30 punktów, 9 zbiórek, 6 asyst i 2 przechwyty. Kolejne 24 punkty, 4 zbiórki i 3 asysty Juliusa Randle’a.