Od początku play-offów Indiana Pacers imponowała swoją postawą po bronionej stronie parkietu. To nie była ich mocna strona w sezonie zasadniczym, tymczasem poprzedniej nocy znów Pacers wygrali głównie dzięki zaangażowaniu w obronę.
Indiana Pacers - Oklahoma City Thunder 116:107 (2-1)
W przewidywaniach ekspertów padało często, że w serii z Oklahomą City Thunder drużyna prowadzona przez trenera Ricka Carlisle’a może wygrać maksymalnie dwa mecze. Jesteśmy więc na tym etapie, ale chyba mało kto przypuszczał, że wygra dwa z pierwszych trzech. Poprzedniej nocy Indiana Pacers odzyskała prowadzenie w serii dzięki dobrej postawie w obronie i skutecznej grze zawodników, którzy do tej pory nie błyszczeli. Za każdym razem, gdy Indiana przegrywała mecz w ciągu ostatnich trzech miesięcy, natychmiast odpowiadała zwycięstwem w kolejnym spotkaniu. Nawet w Finałach NBA — przeciwko zdecydowanemu faworytowi, z którym Pacers mają teraz poważne szanse. Pacers poprawili bilans do 10-0 od połowy marca w meczach rozgrywanych tuż po porażce. Indiana odnalazła rytm w ataku dzięki zawodnikom z ławki i zamieniła to na aż 40 punktów w drugiej kwarcie przy zaledwie 26 posiadaniach. Świetnie w tej części wyglądał T.J. McConnell, którego waleczność i nieustępliwość całkowicie zmieniły obraz gry. Jego przechwyty rozgrzały publiczność i napędziły serię 15:4, dzięki której Pacers po raz pierwszy objęli prowadzenie. Thunder prowadzili pięcioma punktami przed czwartą kwartą. W obliczu wysokiego tempa i intensywności gry Pacers, Shai Gilgeous-Alexander był wyraźnie zmęczony w czwartej kwarcie i nie zdołał poprowadzić Thunder do zwycięstwa. Thunder zdobyli tylko 18 punktów w ostatniej odsłonie i trafili zaledwie jeden z ostatnich dziesięciu rzutów. Indiana wygrała czwartą kwartę 32:18, ograniczając skuteczność Thunder do 35%. Indiana narzuciła presję w obronie — dokładnie tak, jak Oklahoma City robiła to przez cały sezon — a efektem była frustracja graczy Thunder, którzy próbowali brać sprawy w swoje ręce i popełnili aż 19 strat. Historia wskazuje, że teraz to Indiana ma przewagę — w 41 wcześniejszych Finałach NBA, w których był remis 1-1, zwycięzca meczu nr 3 sięgał po mistrzostwo aż 33 razy, co daje skuteczność na poziomie 80,5%. SGA zakończył mecz z dorobkiem 24 punktów, ale trafił tylko 9 z 20 rzutów z gry. Do tego dołożył osiem zbiórek i cztery asysty. Najlepszym strzelcem Thunder był Jalen Williams, który zdobył 26 punktów. Bennedict Mathurin zdobył 27 punktów z ławki rezerwowych, a Tyrese Haliburton zaliczył spotkanie z 22 punktami, 11 asystami i dziewięcioma zbiórkami.