Po trzymeczowej absencji, Stephen Curry wrócił do rywalizacji i pomógł swojej drużynie odnieść zwycięstwo, które może okazać się bardzo istotne dla ostatecznego układu tabeli w Zachodniej Konferencji.
Houston Rockets odnieśli swoje piąte zwycięstwo z rzędu. Podopieczni Ime Udoki mieli kontrolę nad wydarzeniami i pokonali znacznie lepiej notowanego rywala. W przerwie prowadzili 70:54, a czwartą kwartę rozpoczęli z 25-punktową przewagą. Ta seria zespołu z Teksasu zaczyna się robić niebezpieczna m.in. dla Golden State Warriors i Los Angeles Lakers. Rockets bowiem tracą już tylko 3,5 meczu do 10. miejsca w tabeli, gwarantującego udział w turnieju play-in. Mogą zatem na ostatniej prostej włączyć się do bardzo ciasnej rywalizacji.
Rockets grali rzecz jasna bez Alperena Senguna, z kolei w rotacji Cavs nie było Maxa Strusa (lewe kolano) oraz Evan Mobley (lewa kostka). Do gry po 25-meczowym zawieszeniu (środki dopingowe) wrócił Tristan Thompson. Najlepszym strzelcem Cavs był Caris LeVert, który zanotował z ławki 21 punktów (8/14 FG), 3 zbiórki, 7 asyst i 3 przechwyty. Dla Rockets z kolei 26 punktów (9/20 FG, 4/9 3PT), 11 zbiórek, 4 asysty i 2 bloki Jalena Greena oraz 20 oczek (8/13 FG, 3/5 3PT), 7 zbiórek i 3 bloki Jabariego Smitha Jr’a.
To ważne zwycięstwo Golden State Warriors w kontekście walki o play-offy. Niewykluczone, że te ekipy zmierzą się ze sobą w jednym z meczów turnieju play-in. Ekipa z San Francisco przesunęła się po tym spotkaniu na 9. miejsce. Do gry wrócił Stephen Curry. Lider składu opuścił trzy ostatnie mecze z powodu skręconej kostki. Dla Lakers to druga porażka z rzędu. Pod koniec pierwszej kwarty Anthony Davis doznał urazu oka, który spowodował, że skrzydłowy nie zagrał w kolejnych trzech kwartach spotkania.
To spowodowało, że Warriors zaczęli atakować pomalowane, korzystając z miejsca, które się dla nich otworzyło. Seria 10:2 dała podopiecznym trenera Steve’a Kerra prowadzenie 91:79. Z tego się już gracze Darvina Hama nie podnieśli. Curry zanotował na swoje konto 31 punktów (12/24 FG, 3/10 3PT), 6 zbiórek, 5 asyst i 2 przechwyty. Z ławki 26 oczek (9/15 FG, 5/10 3PT), 4 zbiórki i 3 asysty Klaya Thompsona i 23 punkty (9/16 FG, 2/3 3PT), 4 asysty Jonathana Kumingi. Dla LAL 40 punktów (15/23 FG, 3/5 3PT), 8 zbiórek i 9 asyst LeBrona Jamesa. Kolejne 23 oczka (9/21 FG, 3/10 3PT), 13 asyst D’Angelo Russella.
Zespół Toma Thibodeau gra w ostatnim czasie absolutnie zjawiskową defensywę. W ostatnim starciu zatrzymali Sacramento Kings na 91 punktach, a w kilku poprzednich meczach ich rywale zdobywali odpowiednio 93, 79, 73 i 74 punkty. Przy okazji Jalen Brunson jest czwartym koszykarzem w historii New York Knicks, który zdobywa 40+ punktów w dwóch meczach z rzędu. W całym spotkaniu było 20 zmian na prowadzeniu i 13 remisów. Zaraz na starcie trzeciej kwarty Knicks zbudowali 9-punktowe prowadzenie.
Na to Kings odpowiedzieli serią 15:4, która pozwoliła im objąć prowadzenie 63:61. To był ostatni zryw gospodarzy. Knicks weszli w czwartą kwartę wynikiem 75:74 i wygrali te 12 minut 23:17. Jalen Brunson skończył mecz z dorobkiem 42 punktów (17/28 FG, 5/10 3PT), 4 zbiórek i 4 przechwytów. Kolejne 15 oczek (5/16 FG, 3/12 3PT) Donte DiVincenzo. Dla Kings 21 punktów (9/16 FG), 14 zbiórek i 2 asysty Domantasa Sabonisa oraz 20 oczek (5/19 FG, 8/10 FT), 7 zbiórek i 9 asyst De’Aarona Foxa.