Joel Embiid dopiero co wrócił, ale wiele wskazuje na to, że znów czeka go przerwa od gry. Sporo się działo w starciu Spurs z Blazers. Jeremy Sochan po raz kolejny zagrał bardzo dobre zawody.
Philadelphia 76ers - Indiana Pacers 107:121
Nie dość, że Philadelphia 76ers przegrała na własnym parkiecie, to po raz kolejny w tym sezonie straciła Joela Embiida. Wysoki Sixers doznał złamania kości nosa, co może oznaczać dla niego kolejną przerwę od gry. Embiid walczył z Bennedictem Mathurinem, kiedy otrzymał przypadkowe uderzenie łokciem w nasadę nosa. Embiid upadł na ziemię, podczas gdy akcja przeniosła się na drugą stronę parkietu. Wysoki cały czas trzymał się za twarz pozostając w okolicach ławki rezerwowych swojej drużyny. Na drugą połowę meczu już nie wrócił. Na początku czwartej kwarty Sixers przegrywali różnicą pięciu punktów (85:90), ale przegrali tę część 24:31. Kluczowa była seria 12:2 gości z Indianapolis, która zamknęła rywalizację. Dla Indiany Pacers to drugie wyjazdowe zwycięstwo z rzędu. 32 punkty (12/23 FG, 7/15 3PT), 11 asyst i 3 zbiórki Tyrese’a Haliburtona. Kolejne 23 oczka, 8 zbiórek i 3 asysty Pascala Siakama. Dla Sixers 22 punkty, 3 zbiórki i 2 asysty Tyrese’a Maxeya oraz 15 oczek, 5 zbiórek, 2 asysty, 2 bloki i 2 przechwyty Paula George’a.
Minnesota Timberwolves - Los Angeles Lakers 97:87
Znakomita postawa T-Wolves w obronie oraz brak LeBrona Jamesa w ataku Lakers spowodowały, że ekipa z LA nie miała tej nocy żadnych konkretnych argumentów. James nie zagrał z powodu drobnego urazu lewej stopy. Nie ma pewności, czy wróci na mecz z Memphis Grizzlies. Jego nieobecność znacząco wpłynęła na ofensywną jakość zespołu J.J.-a Redicka. Dla ekipy z Minnesoty to piąte zwycięstwo w ostatnich sześciu meczach. Obrona była kluczowym atutem Timberwolves podczas jej ostatnich zwycięstw. Lakers trafili zaledwie 38,4% rzutów.. W ostatnich pięciu zwycięstwach Minnesoty, żaden przeciwnik nie zdobył więcej niż 92 punktów. W kluczowym momencie spotkania Mike Conley spudłował rzut za trzy, ale Julius Randle odebrał piłkę Ruiowi Hachimurze i podał ją do Jadena McDanielsa, który trafieniem z lay-upa dał Wolves prowadzenie 89:82, z jakiego się już LAL nie podnieśli. Los Angeles zanotowało 21 strat. Austin Reaves zdobył 18 punktów w swoim pierwszym meczu po powrocie, po opuszczeniu pięciu spotkań z powodu kontuzji miednicy. 23 punkty, 11 zbiórek i 3 bloki Anthony’ego Davisa. Dla Wolves 23 punkty, 6 zbiórek Anthony’ego Edwardsa oraz 18 oczek, 9 zbiórek, 5 przechwytów i 2 bloki McDanielsa.
Portland Trail Blazers - San Antonio Spurs 116:118
Jeremy Sochan wrócił do pierwszej piątki i miał najwyższy współczynnik +/- spośród graczy wyjściowego składu. Polak w 32 minuty zanotował 15 punktów (6/9 FG, 3/4 FT), 5 zbiórek, 3 asysty, 2 przechwyty oraz blok, raz jeszcze potwierdzając swoją wszechstronność. Kluczowe dla zwycięstwa Spurs okazały się rzuty wolne Victora Wembanyamy na 2,1 sekundy przed końcem. Blazers rozpoczęli czwartą kwartę prowadząc 88:80 i zwiększyli przewagę do 105-88 na 8:18 przed końcem. San Antonio zdołało wyrównać na 109:109 po rzucie wolnym Sochana, zanim Julian Champagnie trafił za trzy, dając Spurs prowadzenie na 2:08 przed końcem. Jerami Grant trafił layup wyrównując wynik na 116:116, gdy na zegarze zostało 6,1 sekundy do końca. W kolejnej akcji sfaulował Wembanyamę, który zapewnił Spurs zwycięstwo na linii rzutów wolnych. Spurs mieli do dyspozycji jedynie 11 zawodników z powodu kontuzji, a w pierwszej połowie stracili weterana Chrisa Paula, który został wyrzucony z gry po dwóch przewinieniach technicznych. 28 punktów (8/19 FG, 10/10 FT), 7 zbiórek i 7 asyst Wemby’ego oraz 23 oczka, 6 zbiórek i 5 asyst Devina Vassella. Dla PTB 32 punkty, 4 zbiórki i 2 asysty Jeramiego Granta oraz 30 oczek, 7 asyst i 2 przechwyty Anferneego Simonsa.