To była kolejna piękna, play-offowa noc w NBA. Show po raz kolejny skradł Ja Morant, który na sekundę przed końcem zapewnił Memphis Grizzlies prowadzenie w serii. Miami Heat z kolei odprawili z kwitkiem Atlantę Hawks.
Mimo poważnego osłabienia w postaci nieobecności Jimmiego Butlera i Kyle’a Lowry’ego, Miami Heat pokazali, że są jednymi z kandydatów do mistrzostwa. Podopieczni Erika Spoelstry po raz kolejny rozegrali fantastyczne zawody w obronie, zatrzymując Trae Younga. Na zwycięstwo Heat wpłynęła szczególnie druga kwarta, którą wygrali 33:20. O ile Hawks próbowali gonić wynik, to wcześniej wspomniany Young spudłował rzut z narożnika boiska, który mógł zagwarantować jego drużynie dogrywkę.
Trae Young w ponad 41 minut zanotował zaledwie 11 punktów (2/12 z gry), 8 zbiórek, 6 asyst oraz 6 strat. W fenomenalnej formie był z kolei De’Andre Hunter, który z 35 punktami i 11 zbiórkami był najlepszym strzelcem spotkania. Po 12 „oczek” zapisali Kevin Huerter i Danilo Gallinari.
Po stronie Heat najlepszym strzelcem z 23 punktami był Victor Oladipo, który wykorzystał nieobecność Kyle’a Lowry’ego. Double-double w postaci 20 punktów i 11 zbiórek zapisał Bam Adebayo, a Tyler Herro wchodząc z ławki dorzucił od siebie 16 punktów.
Kolejny niezwykle zacięty mecz w tej serii. Pierwsza połowa pokazała, że drużyna z Minnesoty naprawdę chce sprawić niespodziankę. Po trzech kwartach KAT i spółka prowadzili już 11 punktami. W ostatniej części meczu Grizzlies wrzucili wyższy bieg i wyszarpali zwycięstwo. Dokonał tego Ja Morant, który na sekundę przed końcem wbił się na kosz i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo 111:109.
Rewelacyjne zawody w barwach Wolves rozegrał Karl-Anthony Towns, który zgromadził na swoim koncie 28 punktów oraz 12 zbiórek. Wspomnieć należy jednak, że zapisał również 7 strat. Kluczowe rzuty trafiał też Anthony Edawrds, który zakończył mecz 22 punktami. D’Angelo Russell z 12 punktami i 8 asystami otarł się o double-double.
Kluczowy w tej rywalizacji okazuje się Ja Morant. Rozgrywający nie tylko trafił rzut na zwycięstwo, ale także zanotował 30 punktów, 13 zbiórek oraz 9 asyst, będąc zdecydowanie najlepszym zawodnikiem na parkiecie. 22 punkty dorzucił od siebie Desmond Bane, a o „oczko” gorszy był Brandon Clarke, który wchodząc z ławki miał też 15 zbiórek.
Phoenix Suns męczą się z New Orleans Pelicans, choć teraz są już o krok od awansu do dalszej części Play-Offów. Mimo nieobecności Devina Bookera, Suns niemal od początku do końca kontrolowali przebieg spotkania. Grali spokojnie i to przyniosło im zwycięstwo 112:97.
Odpowiedzialność za zdobywanie punktów wziął na siebie Mikal Bridges, który trafiając rewelacyjne 12 z 17 rzutów z gry zapisał 31 punktów oraz 5 zbiórek. Chris Paul z 22 punktami i 11 asystami znów dowodził na parkiecie, a Deandre Ayton z 19 „oczkami” i 9 zbiórkami solidnie zaprezentował się w „pomalowanym”.
Najlepsi strzelcy Pelicans mieli spore problemy ze skutecznością. CJ McCollum i Brandon Ingram trafili zaledwie po jednej trójce, ostatecznie kończąc mecze z kolejno 21 i 22 punktami. Kolejny raz w tej serii solidne double-double zapisał Jonas Valanciunas - 17 „oczek” i 14 zbiórek.