Raport z 16. dnia Play-Offs: Wielki Stephen Curry

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
AP Photo

Ma 35 lat, a nadal wygląda, jakby nie wyszedł ze swojego prime-time’u. Poprzedniej nocy dostarczył nam widowisko, o jakim mówić będziemy jeszcze bardzo długo. Sacramento Kings byli bez najmniejszych szans.

KNICKS - HEAT 101:108

Zanim przejdziemy do meczu numer siedem, w Nowym Jorku rozpoczęła się seria tamtejszych Knicks z Miami Heat. Podopieczni trenera Erika Spoelstry po raz kolejny zagrali fantastyczną koszykówkę i zdołali wyrwać pierwsze spotkanie na parkiecie rywala. Kluczową różnicę zrobiła twarda walka w obronie i rywalizacja na deskach. To było zwycięstwo w starym stylu. Knicks prowadzili przez większą część pierwszej połowy, ale Heat wygrali trzecią kwartę 31:20 i konsekwentnie uciszali rozemocjonowane Madison Square Garden. 

NYK grali bez kontuzjowanego Juliusa Randle’a. Nie wiadomo, czy skrzydłowy upora się z kostką na mecz nr 2. W całym meczu gospodarze trafili tylko 7/34 za trzy. Run 21:5 w trzeciej kwarcie uruchomił Heat. W trakcie finałowych 12 minut prowadzili różnicą dwóch cyfr i tego nie oddali. Jimmy Butler zanotował 25 punktów (8/16 FG, 9/11 FT), 11 zbiórek i 4 asysty. Kolejnych 20 oczek (6/16 FG, 5/12 3PT), 5 asyst Gabe’a Vincenta. Dla Knicks 26 punktów (10/20 FG), 9 zbiórek i 7 asyst R.J.-a Barretta i 25 oczek (11/23 FG), 5  zbiórek i 7 asyst Jalena Brunsona. 

KINGS - WARRIORS 100:120

Tuż przed meczem Stephen Curry postanowił skierować do swoich kolegów kilka słów, by mieć pewność, że Ci rozpoczną mecz z odpowiednim nastawieniem. Jednak bardziej niż ich, nakręciło to jego, bo rozegrał jeden ze swoich najlepszych meczów w karierze (a przecież było tak wiele wspaniałych). Pierwsza połowa meczu numer siedem pomiędzy Sacramento Kings i Golden State Warriors wskazywała na to, że czeka nas walka na noże do samego końca, bowiem gospodarze schodzili do szatni z jedynie dwupunktowym prowadzeniem. Sytuacja zaczęła się zmieniać w trzeciej kwarcie, którą GSW wygrali 35:23. 

Kibice w Sac-Town nie przestali wierzyć, lecz doskonale wiedzieli, czego są świadkami. Stephen Curry swoją skutecznością powoli odbierał rywalowi dopływ tlenu. W drugiej połowie Kings zdobyli tylko 42 punkty. 22 punkty (10/16 FG), 8 zbiórek i 7 asyst Domantasa Sabonisa oraz 16 oczek (5/19 FG, 3/10 3PT), 6 asyst De’Aarona Foxa. Steph skończył z 50 oczkami (20/38 FG, 7/18 3PT), 8 zbiórkami, 6 asystami i przechwytem. Kolejnych 17 punktów (5/16 FG, 6/10 FT), 7 zbiórek Andrew Wigginsa i 11 oczek, 21 zbiórek Kevona Looneya. Warriors w półfinale zachodu zagrają z Los Angeles Lakers. 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes