Za to co Philadelphia 76ers zrobiła w trzeciej kwarcie, ktoś powinien niewątpliwie odpowiedzieć. W meczu numer siedem pozwolili się rywalowi całkowicie zdominować i na przestrzeni kilku minut przegrać. Jayson Tatum świętował.
CELTICS - 76ERS 112:88 (4-3)
W drugiej połowie Philadelphia 76ers rozsypała się jak domek z kart i to może być koniec dla Doca Riversa, bowiem tak drużyna chcąca walczyć o mistrzostwo po prostu zaprezentować się nie może, zwłaszcza w meczu numer siedem. A nic takiej katastrofy zespołu z Miasta Braterskiej Miłości nie zapowiadało. Boston Celtics szybko wyszli na prowadzenie 8:2, ale rywal odpowiedział serią 13:2 z dwoma trójkami z rzędu P.J.-a Tuckera. Gospodarze mieli jednak Jaysona Tatuma i w porównaniu z poprzednim meczem, tym razem lider utrzymywał swoją drużynę w grze.
W samej pierwszej kwarcie Tatum był 3/4 za trzy i jego wkład w run 8:0 w drugiej połowie miał ogromne znaczenie, bowiem graczom Joe Mazzulli udało się doprowadzić do remisu i spotkanie zaczęło się od nowa. Trójka Tatuma pod koniec drugiej kwarty dała jego drużynie prowadzenie 55:52 i z takim wynikiem zespoły zeszły do szatni. Co się stało w przerwie? Sixers stracili wszystkie swoje atuty. Ofensywne możliwości Celtics i znakomita praca w ataku nad kreowaniem rzutów, odebrały gościom wigor i motywację do kontynuowania walki.
Trzecią kwartę Celtics wygrali 33:10, praktycznie zamykając kwestię tego, kto awansuje do finałów Wschodniej Konferencji. W czwartej kwarcie punkty Jaylena Browna dały jego ekipie 28 punktów przewagi. Żaden z kolejnych time-outów Riversa nie przynosił efektu. Sixers zostali całkowicie rozbici. Zatem w finale Wschodu Miami Heat zmierzą się z Boston Celtics. Tatum zanotował 51 punktów (17/28 FG, 6/10 3PT, 11/14 FT), 13 zbiórek i 5 asyst. 25 oczek (9/19 FG, 3/6 3PT), 6 zbiórek Jaylena Browna, a dla Sixers 5/18 z gry Joela Embiida, 3/11 z gry Jamesa Hardena i 19 punktów (7/13 FG) Tobiasa Harrisa.
Skrót wideo wkrótce…