Raport z 3. dnia Play-Offs: Mistrzowie w tarapatach

skroluj w dół
Źródło zdjęcia:
AP Photo

Sacramento Kings wygrali drugi mecz serii z Golden State Warriors i brakuje im tylko lub aż dwóch zwycięstw do awansu. Swoje zadanie chcą równie szybko skończyć 76ers, którzy wygrali drugi mecz z Brooklyn Nets. 

76ERS - NETS 96:84 (2-0)

Tym razem nie było tak łatwo, jak w meczu numer jeden, ale ostatecznie Philadelphia 76ers znalazła sposób na Brooklyn Nets i do Nowego Jorku jedzie z prowadzeniem 2-0. Joel Embiid zrzucił ciężar zdobywania punktów na kolegów, choć to nie oznacza, że się obijał. Trener Doc Rivers mówił po meczu, że lider składu ufa swoim kolegom i to wiele Sixers ułatwia. Po słabej drugiej kwarcie, w trzeciej gospodarzom udało się doprowadzić do remisu 55:55. Po chwili Nets przegrywali różnicą 8 punktów. Jeszcze na początku czwartej kwarty Spencer Dinwiddie zredukował stratę swojego zespołu do jednego punktu (68:69). 

Jednak Nets w drugiej połowie rzucali na 35% skuteczności z gry i resztę meczu spędzili na bezradnej pogoni za bardzo pragmatycznie grającymi zawodnikami z Philly. Cameron Johnson skończył mecz z dorobkiem 28 punktów (11/19 FG, 5/11 3PT), 4 zbiórki oraz 2 przechwyty. Kolejnych 21 oczek (6/15 FG, 2/8 3PT), 5 zbiórek i 7 asyst Mikala Bridgesa. Po stronie Sixers 33 punkty (13/23 FG, 6/13 3PT), 3 zbiórki i blok Tyrese’a Maxeya oraz 20 oczek (8/14 FG), 12 zbiórek, 2 asysty Tobiasa Harrisa i kolejne 20 punktów (6/11 FG, 8/8 FT), 19 zbiórek, 7 asyst i 3 bloki Joela Embiida. Tylko 3/13 z gry Jamesa Hardena. 

KINGS - WARRIORS 114:106 (2-0)

Sytuacja zrobiła się dla Golden State Warriors bardzo skomplikowana. Spodziewaliśmy się takiego scenariusza, bowiem Sacramento Kings grają przy gorącym wsparciu swoich kibiców i w sezonie regularnym często wykorzystali to jako swoją przewagę. Są pierwszym zespołem, który prowadzi z GSW w serii 2-0 odkąd rozpoczęła się era Stephena Curry’ego. Na 7 minut przed końcem Draymond Green został wyrzucony z parkietu za nadepnięcie na Domantasa Sabonisa. Mimo to Warriors udało się doprowadzić do remisu. Kings odpowiedzieli jednak runem 17:8. Na 2:17 przed końcem De’Aaron Fox trafił kluczową trójkę i od tego momentu gospodarze kontrolowali przebieg spotkania numer dwa. 

Warriors mieli problem ze złapaniem ofensywnego rytmu. Poza tym popełnili 22 straty. Na kolejne dwa mecze seria przenosi się do San Francisco i zespół trenera Steve’a Kerra praktycznie nie ma już marginesu na błąd. Curry zanotował 28 punktów (9/21 FG, 3/13 3PT), 3 zbiórki i 6 asyst. Kolejne 22 oczka (9/19 FG, 2/8 3PT), 5 zbiórek Andrew Wigginsa i 21 punktów (7/13 FG, 5/10 3PT), 5 zbiórek, 3 asysty Klaya Thompsona. Dla Kings 24 punkty (8/12 FG, 8/12 FT), 9 zbiórek i 4 asysty Sabonisa oraz 24 oczka (10/23 FG, 2/10 3PT), 5 zbiórek, 9 asyst i 4 przechwyty Foxa. Ponadto z ławki 18 oczek (6/15 FG, 3/7 3PT), 6 zbiórek i 3 asysty Malika Monka. 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych

NBA
Otwórz stronę MVP na swoim
urządzeniu mobilnym i zapisz ją na pulpicie. Będziesz mieć dostęp do najnowszych artykułów w zasięgu ręki!
lifestyle
kadra
nba
biznes