Dallas Mavericks nie mieli nic do stracenia. Zaczęli po prostu rzucać, a piłki wpadały z imponującą regularnością. Golden State Warriors po prostu nie mieli odpowiedzi na zabójcza ofensywę rywala.
DALLAS MAVERICKS - GOLDEN STATE WARRIORS 119:109 (1-3)
Golden State Warriors stanęli przed szansą zakończenia finału zachodniej konferencji sweepem. Jeszcze żadna drużyna w historii ligi ni wróciła z 0-3, ale Dallas Mavericks nie chcieli się w takim stylu pożegnać z rywalizacją w play-offach. Początek meczu był wymianą ciosów. Mavs trafili 4 z 7 pierwszych prób za trzy i po siedmiu minutach było 16:16. GSW próbowali raz jeszcze odciąć Mavs od wjazdów pod kosz, więc ustawili obronę strefową. Gospodarzom udało się jednak rozrzucać piłkę do strzelców i po dwóch trójkach z rzędu Reggiego Bullocka to Mavs prowadzili 25:20.
Steve Kerr twierdził jednak, że jego zespół musi wytrzymać pierwsze uderzenie i w kolejnych kwartach pomału przejmować mecz konsekwentną grą po obu stronach parkietu. Nie było to jednak takie proste. Gospodarze grali z dużym animuszem. Dobrą obronę zmieniali w łatwe punkty. W połowie drugiej kwarty prowadzenie Mavs urosło do 45:33 po dwóch rzutach wolnych Spencera Dinwiddiego. Warriors nie udało się zmniejszyć rozmiarów straty przed końcem pierwszej połowy. Na drugie 24 minuty Mavs wracali z 15-punktową przewagą.
Z uwagi na przeciekający dach w American Airlines Center, start trzeciej kwarty opóźnił się o kilkanaście minut. Gdy już wróciliśmy, Mavs byli w stanie kontynuować dobrą grę z pierwszej połowy przeciwko obronie strefowej Warriors. Po drugiej z rzędu trójce Luki Doncicia na tablicy wyników było już 81:56. Goście z San Francisco sprawiali wrażenie bezradnych, także po atakowanej stronie parkietu, gdzie nie mogli znaleźć swojego naturalnego rytmu. Tymczasem gracze Jasona Kidda trafiali kolejne trójki i zbliżali się do rekordu play-offów (25 trafień).
Można było odnieść wrażenie, że pod koniec trzeciej kwarty, gdy strata Warriors była bliska 30 oczek, trener Steve Kerr rzucił ręcznik i był gotów wracać do domu na mecz numer pięć serii. Ale jego gracze rezerwowi nie do końca. Na niespełna 4 minuty przed końcem zawodnicy ławki rezerwowych zredukowali stratę do zaledwie 8 oczek (102:110). Jednak Mavs zaraz po time-oucie odpowiedzieli runem 5:0 i nie pozwolili sobie wyrwać zwycięstwa z rąk.
W obozie przegranych 20 punktów, 5 zbiórek i 8 asyst Stephena Curry’ego. Z ławki 17 oczek i 8 zbiórek Jonathana Kumingi, który w końcówce meczu dał Warriors nadzieję na cudowny pościg, ale Mavs zdążyli odpowiednio zareagować. Luka Doncić był o krok od triple-double - 30 punktów, 14 zbiórek i 9 asyst lidera ekipy z Dallas. Dorian Finney-Smith zanotował 23 oczka i 6 zbiórek. Na piąty mecz wracamy do San Francisco, gdzie GSW przed własną publicznością będą chcieli postawić kropkę nad i.